wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 112.

               *Oczami Liama* 


Na lotnisku jak zawsze przywitaliśmy się z fanami. Lubiłem to i bardzo mi tego brakowało. Choć na chwilę  nie myślałem o sytuacji z Danielle. Kocham ją,nie chce jej stracić to jest oczywiste! Wiem,że to wszystko nie będzie takie samo jak koedyś. Jeśli ona na prawdę odejdzie....nie ! Nie mogę tak myśleć. Ulżyło mi gdy powiedziałem to chłopakom. Oni są moimi przyjaciółmi,ale także mają swoje problemy. Po tym gdy dowiedzieli się wszystkiego zauważyłem,że nie są do końca tacy jak zawsze. W ich oczach widziałem współczucie i bezradność,której praktycznie nigdy nie było. Zawsze wiedzieli co robić,mieli mnóstwo pomysłów... Co prawda zawsze to były błahostki,a nie tak poważna sprawa jak teraz. Wsiedliśmy do autobusu,który czekał przed wejściem na lotnisko. W asyście ochrony przeszliśmy z budynku lotniska do autobusu i zajęliśmy wygodnie miejsca. Paul mówił o czymś,ale wcale go nie słuchałem-myślałem o Danielle i o tym jak się czuje. Z moich myśli wyrwał mnie Zayn. 
-Li,telefon Ci dzwoni.-powiedział cicho. Jego mina była dziwna,może dlatego,że wcale nie słyszałem tego telefonu? Wyjąłem telefon z kieszeni. Dzwonił do mnie lekarz Danielle. Moje serce zaczęło bić tak szybko,że nie mogłem prawie w ogóle złapać oddechu. 
-Halo?-odebrałem uciekając do łazienki. 
-Tu dr.Spencser. Stan Danielle wraca do normy! - był zadowolony. Nawet bardzo,ja również. moje serce uspokoiło się,a ja odczułem ulgę. - Podajemy nadal chemię,ale to już ostatnia dawka. Żona czuje się lepiej,ale nie należy jej teraz przeszkadzać. 
-Dziękuję doktorze..-odpowiedziałem z wdzięcznością w głosie. Matka Danielle nie zadzwoniła chociaż na pewno wiedziała,że wszystko wraca do normy. -Mogę mieć do Pana prośbę?-spytałem cicho. 
-Oczywiście.Słucham?
-Czy mógłby doktor informować mnie o stanie Danielle? Wolę wiedzieć wszystko od Pana. 
-Oczywiście. Nie ma najmniejszego problemu. - doktor był bardzo miłym człowiekiem. Był to gość około sześćdziesiątki,z siwymi włosami o prostokątnych okularami na nosie. Był bardzo uprzejmy i robił wszystko any Danielle było jak najlepiej. 
-Będę wdzięczny. Gdy wrócę do Dublina dogadamy się co do pieniędzy. Teraz ona nie grają już żadnej roli,chcę żeby Danielle była zdrowa.-wziąłem głęboki oddech. 
-Panie Liam'ie. My również chcemy żeby Danielle wyzdrowiała. Robie wszystko co w mojej mocy żeby tak było i chyba skutkuje. Proszę się nie przejmować pienędzmi. Dowidzenia.-mówił to bardzo ciepło. Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć doktor zniknął ze słuchawki mojego telefonu,a ja Schowałem go do kieszeni. Wyszedłem z łazienki i przemywłem twarz wodą w naszej buso-kuchni. Gdy się odwróciłem stali już przede mną Harry,Zayn,Lou i Niall,który jak zwykle jadł chipsy i zamykał za sobą drzwi. 
-Może nam powiesz ? -zaczął Zayn opierając się o Lou. 
-No właśnie!-Niall'a ledwo szło zrozumieć przez tą zapchaną buzię. 
-No już,spokojnie.-uśmiechnąłem się patrząc na ich nadąsane i groźne miny. 
-Z Danielle jest już lepiej. Dziś dostaje ostatnią dawkę chemii i zobaczymy co będzie dalej. -ulżyło mi. Co prawda nie do końca bo dalej istnieje prawdopodobieństwo,że może być niestety gorzej. 
-To świetnie! 
-Super ! -przekrzykiwali się i podchodzili po kolei żeby się do mnie przytulić. Kochałem ich za to. Za to,że zawsze mnie wspierali,że mogłem na nich liczyć i że nigdy nie zostawili mnie samego...  Każdy z nas ma swoje problemy,ale mimo wszystko dla siebie jesteśmy tacy sami jak byliśmy. Wróciliśmy na kanapy by wysłuchać daleszego monologu Paul'-z 
-Zasada numer30 :nie ma żadnych imprez. -mówiąc to nawet mu usta nie drgnęły żeby się uśmiechnąć tak jak zawsze. 
-Paul bez jaj.-warknął Niall. - Mamy prawo iść gdzieś w czasie wolnym!-wyraźnie blondas nie był zadowolony z tej sytuacji. 
-Niall wszyscy pamiętamy wasze akcje i nie chcemy powtórki,tak?!-przy słowie tak jego ton głosu wskoczył na najwyższy. 
-Ale Paul ! Ja chce iść coś zwiedzić,a nie siedzieć w hotelu.-Zayn przejął stronę Niall'a. Wiedziałem,że jako Daddy Dorection będę musiał ich pilnować! Kluby na pewno zostaną przez nich odwiedzone. Myśląc sensownie dawno razem nie imprezowaliśmy! 
-Zgadzam się z nimi.-puściłem oczko Zaynowi. Lou chochotał bawiąc się lokami Hazzy,a ja już wiedziałem,że trzy dni w Paryżu przejdą do historii. 



              *Oczami Claudii*


Przed drzwiami stała młoda kobieta z wielką czarną teczką w ręce. Na moje oko miała 175 cm wzrostu,miała jasne blond włosy skręconą w luźne loki. Miała na sobie ołówkową,czarną spódnicę i białą koszulę. Jej oczy były tak niebieskie jak lazurowa woda na Malediwach. Jak ona weszła na podwórko?!  Powoli otworzyłam drzwi wycierając ręce o spodnie. Na twarzy wymalowałam uśmiech choć wcale nie byłam jakaś zadowolona. 
-Dzień dobry. -ton jej głosu był taki miękki. -Mam na imię Angela. Jestem Twoją menadżerką.
Mina mi zrzedła. Ale jak ona moją ? 
-Yyy...tak cześć,Claudia.-już wyciągnąć do niej rękę gdy ona nagle wskoczyła do domu i złożyła uścisk na mojej dłoni i pocałowała mnie w policzek. Co ona robi?! 
-Nie przez próg.-uśmiechnęła się. Gdy na nią patrzyłam ,czułam się jak kura domowa. Włosy miałam związane w kucyk. Na sobie byle jakie ubranie,a na oczach zero tuszu. Zmierzyłam ją wzrokiem. Szpilki miała od Laboutine'a,jej piersi prawe wyskakiwały spod tej koszuli! 
-Proszę,wejdź do salonu.-wskazałem ręką na pomieszczenie po mojej prawej stronie,a ona ochoczo weszła do salonu siadając na kanapie i rozglądając się po całym domu.
-Wooow.-westchnęła.-Piękny i duży ten wasz dom.-uśmiechnęła się patrząc mi prosto w oczy. 
-Dziękuję.-odwzajemniłam uśmiech. -Mogę o coś spytać?-złożyłam ręce na kolanach. Kiwnęła głową dając znać,że mogę zasypać ją górą moich pytań. 
-Dlaczego Ty jesteś moją menadżerką?-nie chciałam żeby nią była! Czuję się o nią zazdrosna a jakby inaczej ?! Każdemu będzie teraz szczęka opadać jak zobaczą ją w naszym domu. 
-Tak kazano więc tak jest. Nie bój się,razem podbijaniu ten świat.-klepnęła mnie  w ramię.-Czy możesz nalać mi soku?
No nie. Ona mi się nie podoba! Nie chcę żeby była moją menadżerką. Nie dość,że jest ode mnie ładniejsza to jeszcze dziwna  w zachowaniu. Nie dogadam się z nią i doskonale o tym wiem. Poszłam do kuchni po szklanki i sok. Nagle usłyszałam płacz któregoś z maleństw więc pobiegłam na górę. 
Gdy wróciłam na dół Angela łaziła po salonie. 
-Moim skromnym zdaniem powinnaś w pełni poświęcić się macierzyństwu,a nie starać się być gwiazdą.-zabolały mnie te słowa.
-Przepraszam,ale chyba nie prosiłam Cię o rady. -warknęłam siadając na kanapie. 
-Nie musisz o nie prosić. Chyba nikt nie popiera Twojego powrotu na scenę tymbardziej Twój mąż. Wystarczy,że jego brakuje w tym domu.-jej uśmiech był fałszywy. Po co przyszła ? Żeby prawić mi morały? Nie dzięki. 
-Słuchaj nie wtrącaj się w moje życie tymbardziej,że się nie znamy. Moja sprawa co robię,a Ciebie za menadżerkę już nie chcę.-gestem wskazałam jej drzwi. 
-Słuchaj,nie ma tego co chcesz. Albo się dogadamy,albo po prostu będziemy współpracować bez porozumienia. Na dziś to i tak tylko tyle. Do zobaczenia niebawem. -zarzuciła włosy na plecy i wyszła. Nie nawidze jej. Nie znam jej i jej nie nawidzę. Tak właśnie! Przejdę się do biura i karzę zmienić mojego menadżera inaczej od nich odejdę. 
                    *   *   *
Wzięłam szybki prysznic i poszłam do sypialni. Dzieci grzecznie leżały w łóżeczkach,a ja włączyłam tv. Akurat trafiłam na "Gossip Girl" więc nie przełączałam na inny kanał. Niestety nim zdążyłam do końca obejrzeć odcinek,zasnęłam. 

Obudziły mnie wibracje telefonu. Niemrawo wzięłam telefon do ręki i odebrałam. 
-Cześć księżniczko.-mój przyszły mąż ma wyczucie czasu,nie ma co. 
-Cześć.-uśmiechnęłam się sama do siebie. Jego głos był taki ciepły,chciałabym żeby teraz tu był. 
-Mogę Panią spytać dlaczego w ogóle nic Pani do mnie nie pisze?-cały czas wywoływał uśmiech na mojej twarzy. 
-Panie Styles,dobrze Pan wie,że mamy dwójkę ślicznych maleństw,a przy nich i obowiązkach domowych ciężko z czasem.-odpowiedziałam ciepło.-Jak Paryż? 
-Doskonale o tym wiem.-zaśmiał się.-Jesteśmy w hotelu,ale wiesz co się dzieje przed nim.-wziął głęboki oddech.-Chciałbym Cię tutaj. 
-Ja Ciebie chciałabym tutaj.-zaśmiałam się. Był taki kochany i słodki...-Ale teraz jesteś w mieście miłości i nie zobaczymy się akurat dziś.-usta wygięłam w podkówkę. 
-Miasto miłości jest tam gdzie jesteście wy słoneczko.Już za kilka dni będę mógł mówić do Ciebie żono!-powiedział to tak doniośle. 
-Kocham Cie gluptasie. Idę spać.-ziewnęłam.-Zadzwoń jutro i pozdrów chłopaków ! .
Zrobiło mi się cieplej na sercu. Widzę,że się stara aby wszystko było okej. Mam nadzieję,że wszystko się ułoży i będzie jak dawniej. Zgasiłam lampkę nocną i poszłam spać wtulając się w satynową pościel. 



                *Oczami Alyssy*

Podróż minęła szybko,ale samotnie. W radiu leciały różne hity tego roku,ale niezbyt koncentrowałam się na muzyce. Wjeżdżając na podwórko wszystkie rolety w domu były opuszczone. To oznaczało,że moja niezapowiedziana wizyta chyba jednak jest fiaskiem. Podchodząc do drzwi sięgnęłam nad nimi ręką i znalazłam klucz. Rodzice pamiętali o mnie skoro klucz nadal tam był. Otworzyłam drzwi,ostrożnie wchodząc do środka gdyż było bardzo ciemno. Zapaliłam światło w korytarzu i rozjerzałam się po salonie. Nie lubiłam gdy było tutaj tak ciemno. Jedyne światło płynęło z żarówek,a tego światła nie lubię. Podeszłam do rolet i podciągnęłam je do góry. Otworzyłam drzwi wyjściowe do ogrodu na całą szerokość i postanowiłam zadzwonić do mamy. 
Wyjaśniła mi,że pojechali do babci na kilka dni,pomóc jej na działce. Co za różnica gdzie siedzę sama? Postanowiłam iść na spacer i zjeść coś na mieście. Najwyższa pora na śniadanie,którego ostatnio praktycznie nie jadam. 
Wychodząc z domu na moje podwórko wszedł jakiś chłopak. Okulary z nosa powędrowały na głowę. Chłopak był wysoki,opalony... Był brunetem o pięknie niebieskich oczach. I styl jego ubioru... Musiał być jakimś prezesem ! 
-Ally!-krzyknął przytulając się do mnie. Kim on jest?! 
-Yy..cześć.-uśmiechnęłam się podejrzliwie. 
-Mark. Pamiętasz mnie?-spytał,a ja oniemiałam. To był mój chłopak z trzeciej klasy gimnazjum! 
-Ale się zmieniłeś....-nie mogłam uwierzyć. Nie był podobny do siebie z tamtego okresu czasu. Zmienił się i to bardzo. 
-Trochę.-puścił mi oczko.-masz ochotę iść ze mną na obiad?-uśmiechnął się. Jego idealnie proste i białe zęby wprawiło mnie w kompleksy. 
-Jasne,miałam iść sama,ale towarzystwo zawsze się przyda.-puściłam mu oczko i poszliśmy razem w stronę pobliskich restauracji. 
Mark opowiedział mi dużo o tym czym się zajmuje. Był prezesem banku choć w tak młodym wieku wydaje się to nieprawdopodobne. Często się uśmiechał chociaż jego piękne niebieskie oczy tego nie odwzajemniały. Spędziłam z nim pół dnia po czym odprowadził mnie do domu. 

                        *   *   *

Obudziłam się o 10 rano. Spojrzałam od razu na telefon. Miałam 20 nieodebranych połączeń od Zayn'a i 10 wiadomości. 
-Jejusiu.-przerażona zaczęłam je czytać. Bałam się,że pomyślał sobie coś głupiego,że gdzieś chodzę,ale bardzo się myliłam. Mój kiciuś jednak zdał sobie sprawę z tego,że śpię i ma zadzwonić o 12. Przeciągnęłam się na łóżku i zeszłam na dół. Wyciągnęłam z lodówki sok i jednym łykiem ubyło pół butelki. Dotknęłam swojej lewej piersi. Była nabżmiała tak samo jak prawa. Gdy dotykałam bardzo mnie bolały. Bałam się,że to może być rak piersi! Moja babcia miała raka piersi,a to jest dziedziczne. Zadzwoniłam do doktora umówić się na wizytę. Na razie nie będę podnosić alarmu i nie powiem nikomu co się dzieje. Po dokładnym badaniu mogę im powiedzieć co mi jest,ale nie teraz bo uznają mnie za panikarę. 
Siedziałam w ogrodzie z kubkiem kawy. 
Miałam dziką ochotę zapalić papierosa. Zayn zawsze palił rano jak tylko wstał. Co prawda teraz niby nie pali,ale chyba mnie oszukuje. 
-Ally?-z domu rozległ się głos. 
Weszłam do środka i stała w nim moja mamusia. 
-Kochanie,na reszcie w domu!-krzyknął tata wychodząc zza mamy pleców. 
Miałam łzy w oczach,że ktoś potrafi tak cieszyć się na mój widok. 
Mama zrobiła śniadanie,które razem zjedliśmy,w ogrodzie. Dzisiejszy dzień był bardzo piękny! Temperatura dochodziła do 30*C więc musiałam spędzić go bardzo aktywnie. 
-Przwpraszam was,wrócę za chwilę.-wstałam od stołu i wybiegłam na górę. Nałożyłam krótkie spodenki,czerwoną bluzkę na ramiączka oraz czarne trampki. Czekała mnie teraz wizyta u doktora,której zarówno się bałam,ale również nie. Gdyby się okazało,że jednak go mam ...po prostu musiałabym być silna! 





_______________

Nie wiem,nie mam weny. Do dupy.... 
:( 
Przepraszam was bardzo :( 

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 111 cz.II

                    *Oczami Liama*


Tęskniłem za chłopakami! W Dublinie wcale nie było pięknie...Moja Danielle zachorowała. Nasz syn Michael był śliczny! Oczy i nosek miał po mnie,włosy miał równie kręcone jak Danielle. Większość czasu spędzałem z nim sam gdy Danielle była w szpitalu. Jej rodzice przeprowadzili się do nas by być bliżej wnuka i swojej córki. Cała ta sytuacja była dla mnie trudna,ale wierzyłem,że Danielle wyzdrowieje. Nie mówiłem nic o tym chłopakom bo po co? Wolałem trzymać to dla siebie,a przed nimi udawać,że wszystko jest okej. 
Byliśmy już w samolocie. Czekał nas dwugodzinny lot do Paryża,ale było fajnie. Dawno nie gadałem tak z chłopakami i na prawdę mi ich brakowało. Wypiliśmy butelkę szampana i już zaczęło nam "szumieć" w głowie. Wszyscy woleliśmy trochę odpocząć   więc poszliśmy na tył samolotu żeby się położyć. 
-Chciałem wam o czymś powiedzieć ,ale też chcę żeby to zostało między nami.
-Pewnie! Co jest?-spytał ochoczo z uśmiechem na ustach Harry. Reszta również prosiła żebym powiedział o co chodzi. Mi wcale tak do śmiechu nie było..
-Danielle zachorowała na białaczkę...Jest małe prawdopodobieństwo,że z tego wyjdzie. Dostaje chemię,leży prawie cały czas w szpitalu. Michael jest ze mną,ale nie zastąpię mu matki bo nie potrafię! Opiekuję się nim cały czas bo Jestem jego ojcem i kocham go,ale brakuje w tym wszystkim Danielle. Jej matka jest porażką,jak przyjdzie nie mogę nawet dotknąć mojego syna,po prostu nie nawidzę tego. - wziąłem głęboki oddech. Harry zamarł podobnie jak reszta! Chyba nie spodziewał się takich informacji. 
-Liam tak mi przykro... -przytulił mnie Zayn.-Dlaczego wcześniej nic nie powiedziałeś?!-wrzasnął.
-Myślisz,że łatwo jest o tym mówić?-powiedziałem biorąc do ręki chusteczkę,którą podał mi Niall.-Dawców jest mało,ludzi z białaczką więcej. Na razie musimy czekać.-wytarłem nos. 
-Przecież da się coś zrobić! -krzyknął Niall.- A rodzice Danielle? Powinien być zgodny szpik. 
-Teoretycznie tak,ale okazało się,że Danielle była adoptowana,a jej rodziców biologicznych nie możemy znaleźć. 
-Może my oddamy szpik?-zaproponował Liam. 
-Ale to boli !-ponuro wrzasnął Niall. 
-Niall?!-popatrzył krzywo na niego Harry.-Ból ustanie,a Ty być może uratujesz życie Danielle głupku.-Harry był zły tak samo jak inni. Bałem się,że może coś się wydarzyć niepokojącego,albo że Danielle umrze... Chłopcy przysięgli,że nikt o tym się nie dowie oraz,że po powrocie do Londynu pójdą oddać szpik. 
Po godzinnej drzemce wylądowaliśmy na paryskim lotnisku. Nie byliśmy w najlepszych nastrojach i miałem wielki żal do siebie,że im o tym powiedziałem. Gdy wysiedliśmy z samolotu tłum fanek czekał w środku aby nas przywitać. Mówiąc szczerze wolałem żeby ich nie było,nie teraz . Nie lubię być "sztuczny" ! Ale teraz niestety musiałem się uśmiechać... 





                *Oczami Alyssy*

Obudziłam się o 6 rano. Dziś Zayn wyjeżdżał wraz z resztą chłopaków do Paryża. Och też chciałabym tam być! Nigdy nie byłam akurat w Paryżu. Tyle markowych sklepów, restauracje... Nic tylko lecieć i nie wracać przy okazji wydając wszystkie pieniądze na ciuchy od znanych projektantów. Spojrzałam na telefon,ale nie miałam żadnej wiadomości od Zayn'a. Oboje zareagowaliśmy bardzo nerwowo na to wszystko. Ale też nie mogę pozwolić sobie na takie słowa z jego ust. Cholernie ciężko jest się teraz z nim dogadać,oddałabym wszystko żeby wrócić do czasu gdy go poznałam. Wszystko było bardziej prostsze,fajniejsze... Chciałam żeby nadal kochał mnie tak jak wcześniej i żeby nie było już między nami tych spięć. Pogoda za oknem była koszmarna. Włączyłam tv i oglądałam beznadziejne programy. Czas upływał nieubłaganie,a ja czekałam z myślą,że Zayn do mnie napisze. Znudzona czekaniem i oglądaniem tv zrobiłam sobie jeszcze krótką drzemkę. 
O 10 obudził mnie telefon. Sięgnęłam ciężką ręką po telefon i odebrałam. 
-Halo?-chrząknęłam . 
-Ally wstawaj!-to był Zayn.-Wysłałem Ci milion sms'ów, dlaczego nie odpisujesz?!- wrzasnął.
-Czekałam od 6 rano aż do mnie napiszesz. Nie dostałam nic od Ciebie,a teraz śpie i mi nie przeszkadzaj!-rozłączyłam się. Wyciszyłam telefon i kontynuowałam swoje senne marzenia. Nie trwało to długo bo ktoś zabrał mi kołdrę! 
-Co jest kur...-nie dokończyłam. Przede mną stał właśnie Zayn,widocznie wkurzony. 
-Jeszcze raz sie rozłączysz to...to...-nie wiedział co powiedzieć. Podparłan się na łokciach i spojrzałam na niego obojętnie. 
-To co?-powstrzymywałam śmiech. 
-To dostaniesz w dupe.-triumfalnym głosem rzucił kołdrę na ziemię. Roześmiałam się i przyciągnęłam go do siebie. Wraz z nim przyszła do mnie moja wierna przyjaciółka kołdra. Zayn rozebrał się i oboje leżeliśmy w łóżku rozmawiając. Wczorajsza sytuacja została wyjaśniona,a my chętnie zajęliśmy się sobą. 





             *Oczami Claudii* 

Wracałam do domu mamy. Nie chciałam siedzieć sama w tym wielkim domu,który kupił nam Harry. U mamy była cisza i spokój, mało kto uważał mnie za wielką gwiazdę. Znali mnie od małego więc mogłam sobie pozwolić na bezstresowe wychodzenie na spacer . Dziś mama miała dostać jakiś prezent więc musiałam go odebrać za nią. Dzieci spały,a ja nawet nie wstępowałam na stację. Nie chciałam żeby dzieci zostały same w aucie. Co prawda padał deszcz więc małe szanse żeby się "ugotowały",ale w ogóle dzieci nie zostawia się samych w samochodzie. Jechałam spokojnie i ostrożnie, nie jechałam sama! Miałam ze sobą moje dwa cudowne cukiereczki. Żałowałam,że nie ma z nami Lucky'iego. Kochałam go w końcu był moim psem,o którym zawsze marzyłam. Nagle przede mną zderzyły się dwa auta. Nie zdążyłam dostatecznie zahamować i uderzyłam w jedno z nich z niewielką prędkością,ale jednak. Nie wiedziałam co się stało. Z tylu ktoś uderzył w moje auto,a przecież z tylu są dzieci! Darcy i Alex zaczęli płakać. Poczułam,że z czoła leci mi krew, ale nie to było teraz najważniejsze! Wysiadła z auta otwieracjąc szybko tylne drzwi. Darcy darła się w niebogłosy,Alex leżał nieruchomo. Zadzwoniłam szybko po karetkę, koleś z auta które uderzyło w moje trząsł się ze strachu. Karetka przyjechała po pięciu minutach. Zabrali do środka Alexa,który nie oddychał. 
-Niech się pani uspokoi.- lekarz z karetki był bardzo miły. Sprawdził czy Darcy nic nie jest,ale z nią wszystko było okej. 
-Co z nim?! Co z moim dzieckiem?!-krzyczałam. Kierowca z drugiego auta podszedł do mnie i próbował zagadać. 
-Widzi pan do czego doszło?! Nie wiem co się dzieje z moim synem!-krzyczałam poprzez płacz.  Z karetki wyszedł lekarz niosąc małego na rękach. 
-Wszystko z pani synkiem jest wporządku. Musimy zabrać go na obserwację,więc musi pani z nami jechać do szpitala. Proszę wziąc najważniejsze dokumenty i córeczkę i wsiąść do karetki. -powiedział spokojnie obejmując moje ramię. Alex patrzył na mnie,ale widziałam,że coś jest nie tak. Kierowca ponownie do mnie podszedł. Był to chłopak na oko 24 lata,wysoki brunet z kręconymi włosami. 
-Na prawdę panią przepraszam...-powiedział cicho. -Nie zauważyłem,że Pani się zatrzymuje. Czy z Alex'em wszystko okej?- skąd znał imię mojego dziecka?! 
-Nie przypominam sobie,żeby pan znał imię mojego syna. -przymróżyłam oczy. 
-Nie.. No tak... Tylko raz słyszałem.-kręcił. 
Albo był jakiś podstawiony,albo nie wiem co! 
-Mów skąd znasz imię mojego syna! 
-Harry... Tzn.kazał mi pani pilnować podczas jego nieobecności no i... -myślałam,że go zabije! Jednego i drugiego !
-Zejdź mi lepiej z oczu!!-wrzasnęłam i wsiadłam do karetki. Jeszcze tego brakowało żeby jakiś pajac mnie śledził! 

W szpitalu dostaliśmy własny pokój bo p taki poprosiłam. Napisałam Harry'emu sms'a co się stało. Oczywiście od razu był telefon od niego,krzyczał,że nie umiem jeździć i pytał co z Alex'em. Lekarze non stop przychodzili ,wychodzili nie mówiąc nic konkretnego. 
Po godzinie przyszedł lekarz prowadzący z papierami. 
-Pani synek ma się dobrze. Oddycha prawidłowo, wszystkie badania wszyły dobrze. Jutro już panią wypuścimy do domu. Potrzebuje pani czegoś?- jak na lekarza był bardzo miły. 
-Dziękuję panie doktorze na razie nic nie potrzebuję. - uśmiechnęłam się do niego. 
-W razie gdyby pani jednak coś potrzebowała może pani zadzwonić.-powiedział wskazując na telefon. Obok leżała kartka z numerami do wszystkich osób. 
- Dziękuję. -powiedziałam szczerząc się. 
-Mam pytanie... 
- Tak? -pewnie chodziło o autograf lub zdjęcie. 
-Czy mógłbym przyprowadzić do pani moją córkę? -spytał niepewnie. - Ma 13 lat i szaleje na punkcie pani i pani męża.Poznać was to jej największe marzenie. -dodał pospiesznie . 
-Oczywiście!-lubiłam takie spotkania. Fajnie jest spełniać czyjeś marzenia. Doktor klasnął w dłonie i wyszedł z uśmiechem na twarzy. Zaśmiałam się sama do siebie,a moje głodomory obudziły się w tym samym czasie. 
-Pora na jedzonko co?-uśmiechnęłam się stojąc nad łóżeczkiem. Darcy była o wiele spokojniejsza niż Alex . Harry stwierdził,że Darcy jest taka jak on,a Alex jak ja. W końcu coś trzeba odziedziczyć po rodzicach! 

O 7 rano obudziła mnie pielęgniarka. Przyniosła mi wypis ze szpitala więc mogłam już iść do domu. Ubrałam maleństwa i zabrałam swoje rzeczy. Nie wiedziałam co z moim autem więc musiałam wziąc taksówkę. Wychodząc ze szpitala zorientowałam się,że mój przyszły mąż zadbał o ochronę i....auto. Pod szpitalem stało nowe BMW x6! W dodatku białe! Ucieszyłam się bardzo choć moje Q7 było równie piękne co to BMW. Paparazzi oczywiście robili zdjęcia,ale udało mi się szybko ich ominąć i wsiąść do auta. Ochroniarzy już znałam od dawna. Mike i Tomas byli najlepsi i najśmieszniejsi na świecie. Obaj mieli wielkie mięśnie,ale takie same serce. 
-Wszystko wporządku?-spytał Tomas odwracając się do tyłu. 
-Na szczęście tak! Wiecie,że na zlecenie Harry'ego śledził mnie jakiś chłopak?-byłam zdumiona. Czym jeszcze mnie zaskoczy?! 
-Jakbym to ja Panią śledził na pewno by do tego nie doszło.-zaśmiał się. 
Mike i Tomas zawieźli mnie pod sam dom. Pomogli zanieść maleństwa do domu i inne rzeczy z auta po czym chcieli już wychodzić. 
-Może napięcie się czegoś i coś Zjecie hmm?-spytałam życzliwie. 
-Nie będziemy robić Pani kłopotu.- powiedział stanowczo Mike. Tomas wyraźnie chciał zostać,a Mike stukał go w rękę. 
-Po pierwsze nie Pani,a Claudia! A po drugie nie robicie żadnego kłopotu! Siadajcie w salonie. - pogrozilam im palcem. Obaj chętnie usiedli, do picia chcieli jedynie kawę i sok. Zrobiłam szybko jajecznicę na szynce z 20 jajek i razem zjedliśmy śniadanie. 
-Chciałabym żebyście dla mnie pracowali.-uśmiechnęłam się. - Samo wychodzenie na zakupy sprawia wielką trudność.-powiedziałam zjadając kawałek chleba. 
-Ale obaj?-spytał nieśmiało Tomas. 
-A dlaczego nie?-uśmiechnęłam się.-Niedługo wracam do pracy,a ktoś zaufany,z poczuciem humoru,a zarazem "twardy" bardzo mi się przyda !- obaj na ustach mieli wymalowany uśmiech.- Oczywiście będziecie musieli podpisać umowę,w której nie piśniecie ani słówka o tym co się dzieje,co robię,o czym mówię itd. No i oczywiście nie pokażecie nikomu zdjęć dzieci.- to było już postanowione,że dzieci nie zobaczy żadna prasa. 
-Ależ oczywiście!-obaj zgodnie powiedzieli. Cieszyłam się,że znalazłam dwóch ochroniarzy,którzy byli na prawdę świetni. Po zjedzonym śniadaniu chłopcy poszli,a ja zaczęłam sprzątać. Dzieci spały w nosidełkach bo nie chciałam ich budzić i przenosić. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto tak wcześnie tu przyszedł?! 




           *Oczami Alyssy* 

Kiedy Zayn już pojechał, ja zebrałam swoje siły i usiadłam przed laptopem. Chciałam spróbować swoich sił w modelingu! Miałam do tego predyspozycje,musiałam teraz znaleźć agencję,która wzięłaby mnie pod swoje skrzydła. Wysłałam kilka zgłoszeń i miałam nadzieję,że jednak ktoś się odezwie. Miałam ciocię,która stworzyła własną markę,ale mama z nią nie rozmawiała więc były marne szanse na pomoc z jej strony. 
Ubrałam się i poszłam na spacer mając nadzieję,że nikt mnie nie zaczepi,a ja będę mogła rozejrzeć się za czymś fajnym. Dawno nie byłam na zakupach ! Ale szczególnie nie miałam jakiejś ochoty na robienie zakupów tym bardziej w samotności... 

Około 15 wróciłam do domu. Przeszłam taki kawał drogi,że sama nie mogłam w to uwierzyć. Rzuciłam kurtkę na kanapę  w salonie i włączyłam tv. Przeskakując po kanałach nie znalazłam nic co mogło by mnie zaciekawić. Wzięłam kluczyki od auta,spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i stwierdziłam,że odwiedzę rodziców. 




_______
Krótki :/ ale nie mam jak pisac bo uczę sie na egzaminy. Mam nadzieje ze czasu mi nie zabraknie zeby pisac dalej, a następny byc moze pojawi sie jutro ewentualnie w niedziele. Nie gniewajcie sie , buziaki :** 

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 111 cz.I

                  *Oczami Harry'ego *

Nie mogłem nic nie zrobić! Musiałem jej wytłumaczyć jakoś,że się zmienię,że nigdy nie dotknę tego gówna. Ale ona mi już nie ufała więc powstało pytanie czy jest sens dalej walczyć ? Owszem,mamy razem dzieci,ale wiem,że Claudia nie utrudniałaby mi z nimi kontaktu. Przecież ona mnie kocha i ja ją też, a dzieci są owocem naszej miłości! Postąpiłem źle i sam o tym dobrze wiem. Człowiek całe życie uczy się na własnych błędach, zapobiega temu żeby coś nie wydarzyło się po raz drugi , żeby nie zniszczyło jego jako człowieka oraz jego całego życia. Jeśli już nigdy ja i Claudia nie będziemy razem, wiem ,że nikogo innego nie znajdę bo to ją kocham i to za nią poszedłbym w ogień gdyby tylko coś było nie tak. Czułem się teraz jak frajer. Innego określenia na siebie w tej chwili nie mam. Frajer, dupek,idiota,imbecyl... Te słowa idealnie opisują to jak się czuję i jak ona pewnie o mnie sądzi. 
Przytuliła mnie,ale czułem,że płacze. Jej łzy spływały po moim karku. Tłum ludzi stojących za mną bił brawo. Dziewczyny piszczały i robiły zdjęcia,a ja w tej chwili myślałem tylko o tym jak mam ją przekonać co do swoich uczuć i do zmiany samego siebie. Nie wiem co się z nami stało. Oboje się zmieniliśmy , nie jesteśmy tymi osobami,którymi byliśmy na początku. Zresztą teraz są dzieci,nie mamy jak wychodzić na imprezy czy nawet je organizować. Claudia odsunęła się ode mnie. Wytarła policzki i spojrzała na wszystkich stojących wokół nas. 
-Harry chodź do domu.-wyciągnęła rękę w moją stronę. 
-A co z nimi?-wskazałem ręką na wszystkie młode dziewczyny otaczające nas z każdej strony. 
-Przepraszamy was,ale musimy iść.-powiedziała łagodnie malując na swej twarzy uśmiech. -Obiecuję,że będą jeszcze zdjęcia i autografy . -posłała im buziaka i weszła na podwórko. Zrobiłem to samo machając jedynie dziewczynom na pożegnanie. Bałem się,że powie mi coś czego bym nie chciał usłyszeć,a po jej minie wszystko na to wskazywało. 
Usiedliśmy na ławce przed domem,mama poszła z dziećmi do domu,a my siedzieliśmy w zupełnej ciszy. Claudia złapała mnie za rękę i popatrzyła prosto w oczy. Widziałem,że są zaszklone więc będzie płakała.
-Harry bo ja...-przez jej gardło ledwo co przechodziły jakie kolwiek słowa. 
-Hmm?-spojrzałem na nią ściskając mocniej jej rękę. 
-Ja nie wiem czy mogę Ci ponownie zaufać,czy na prawdę nam się uda , ja..-wzięła głęboki oddech wycierając oczy. - Ja na prawdę chciałabym,ale chyba nie potrafię no.-rozpłakała się. Wiedziałem,że bic dobrego mi nie powie,ale nie chciałem teraz przed nią płakać czy robić scen. 
-Może kiedyś zatęsknisz.-puściłem jej rękę. -Idę się pożegnać z dziećmi.-urwałeś i wstałem z ławki. 
-Jak chcesz wrócić do Londynu?-spytała z niepokojem . 
-Poradzę sobie. Jestem dużym chłopcem. 
-Nie, zostań proszę.-jej głos stawał się coraz cichszy. Widziałem jak patrzy ba mnie załzawionymi oczami.
-Jutro jadziemy do Francji z chłopakami więc nie mogę zostać..-odparłem smutno. Chciałem zostać jak cholera,ale nie mogłem. One Direction  to także czesc mojego życia,a teraz było dość odpoczynku od koncertów. 
-Ale ja mogę zawieźć Cię na lotnisko jutro albo po prostu do Londynu...-powiedziała pospiesznie. No i po co miałem zostać? Nie ufa mi. Zaufanie to podstawa każdego związku! Nie da się być ze sobą bez zaufania... Nawet gdybym chciał nie da się zapomnieć o tym,że ona mi nie ufa. Teraz jedyne co zostało to dzwonić do zaproszonych i powiedzieć im,że ślubu nie ma.. 
-Claudia daj spokój. Nie będziesz rano wstawała tylko po to żeby mnie odwieźć. Poza tym muszę spakować swoje ubrania i w ogóle ...-widziała,że jestem zły. Pewnie mówiła to wszystko po to żebym poczuł się miło. Ale jak mogę tak się czuć wiedząc to wszystko?! 
-Harry na prawdę chcę żebyś został ze mną ! -łzy spływały po jej policzkach . 
-Po co ?-rzuciłem ubierając buty. -Przecież mi nie ufasz.- jej oczy posmutniały. Wiedziałem,że robię jej krzywdę mówiąc jej to z chamskie tonem głosu. 
-Jesteś ojcem moich dzieci. Chcę spędzać z Tobą czas,chcę żeby nigdy nie brakowało Twojej osoby w naszym życiu. Żebyś był zawsze,a nie tylko na weekend czy na wakacje ! - przytuliła się do mnie. 
-To wyjdź za mnie...-powiedziałem cicho.-Wiesz,że to był jedyny moment na jaki czekałem. Chcę żebyś była moją żoną jak żaden inny facet na świecie! Chcę widzieć Cię rano, w południe i wieczorem. Z makijażem czy bez niego, w dresie czy w wieczorowej sukni..-odsunąłem ją od siebie i patrzyłem jej prosto w oczy. - nigdy nie kochałem nikogo bardziej niż Ciebie i nasze dzieci. Jesteś dla mnie ważniejsza niż moja mama czy ktokolwiek inny!- widziałem jak jej oczy łzawią coraz bardziej. 
-Harry...-rzuciła się na mnie przytulając się. Nie bardzo wiedziałem jak to odbierać czy jednak będziemy razem czy nie... Jeśli nawet nie dojdzie do ślubu będę w ich życiu tak jak tego chciała. Nie ma innej możliwości. No chyba,że ona ... Znalazłaby kogoś innego... 
Zdecydowałem się zostać na tę jedną noc ze względu na to jak płakała i w jakim była stanie. Leżeliśmy w jej pokoju. Nadal były tu zdjęcia z naszego pierwszego spotkania, nasze podpisy na ścianie... Nie żałuję,że mamy dzieci,ale też wróciłbym do tych czasów. 
Dzieci spały pomiędzy mną,a Claudią. Ten widok był najlepszy na świecie! 
-Harry?-spytała.
-No co jest?
-Wiesz... Dużo już razem przeszliśmy. Mamy dwójkę dzieci i postanowiłam,że jednak weźmiemy ten ślub i spróbujemy od nowa ułożyć to wszystko. Kocham Cię i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie! 
-Moja mała...-szepnąłem. Chciałem coś powiedzieć,ale nasza kruszynka Darcy najwyraźniej zgłodniała i zaczęła płakać. Claudia wyjęła ze stanika swoją wieeeeelką pierś,a ja automatycznie nabrałem ochoty na coś więcej. Wiedziałem,że akurat dzisiaj jest to nie  możliwe,ale kto wie co będzie rano jak mama zabierze dzieci. Zaśmiałem się cicho i ułożyliśmy obok Alexa. Nim zdążyłem się poprawić już zasnąłem. 

Nazajutrz obudził mnie płacz Alexa. Da się odróżnić płacze naszych maleństw. 
-Która godzina?-spytałem przecierając oczy. 
-Szósta.-jej głos był zachrypnięty. Wyglądała słodko! Włosy miała potargane w każdą stronę, oczy małe , zaspane. Trzymała Alexa na rękach podtrzymując swoją pierś by wygodnie mógł ją ssać. Darcy chyba po mnie miała dar do spania bo w nocy w ogóle się nie budziła. Po chwili mały był już najedzony i zasnął,a Claudia dalej siedziała na łóżku. 
-Coś Cię chyba trapi.-powiedziałem kładąc się na prawym boku podpierając głowę na ręce. 
-Nie skąd.-uśmiechnęła się.-Po prostu jak już się obudziłam to tak łatwo nie zasnę.-mówiła szeptem. 
-To Ty śpij,a ja zajmę się dziećmi gdy się obudzą. Jakoś zaśniesz.-posłałem jej ciepły uśmiech. 
-Jesteś bardzo miły,ale Ty jedziesz do Francji i musisz być wyspany! Ja mam wolne cały czas.-śmiała się. Ale ja na prawdę chciałem ich popilnować! I tak na razie spały,a mleko zawsze można dać zastępcze. Co prawda nie byłem zwolennikiem takiego mleka,ale wyjątki można zrobić. 
-Chodź się przytul.-wyciągnęła ręce w moją stronę. Wstałem z łóżka i podszedłem do niej mocno ją przytulając. 
-Nie aż tak mocno bo mi cycki zgnieciesz -zaśmiała się. 
- Ładnie pachniesz.-uśmiechnąłem się. 
-To Twoje dzieci tak pachną.-puściła mi oczko. Siedzieliśmy tak chwilę, Claudia sie położyła,a ja bawiłem się jej włosami. Za chwilę moja piękna już spała,a ja zszedłem na dół napić się herbaty. Czekałem aż zagotuje się woda i nagle w kuchni pojawiła się mama Claudii. 
-Wszystko wporządku?-spytała zaciskając sznurek od szlafroku. 
-Jak najbardziej. Claudia i maluchy śpią więc zszedłem na dół bo i tak już nie zasnę .-odgarnąłem niesforne loki z czoła. 
-Idź spać,ja się nimi zajmę. Jedziesz w trasę więc musisz być wyspany.-potarła swoją rękę moją. 
-I tak już nie zasnę. A w trasie dam sobie radę. 
-Ślub jednak będzie?-spytała z nadzieją w swoich niebieskich oczach. 
-No...raczej tak.-zrobiło mi się cieplej na sercu jak zobaczyłem jej szeroki uśmiech. Przytulila mnie i kazała iść spać. Posłuchaliśmy przyszłej teściowej,ale wcale nie chciałem iść spać. Stwierdziłem,że zobaczę co Claudia ukrywa w swoim pokoju.
Oprócz zdjeć z tatą znalazłem też zdjęcie z jakimś chłopakiem. Poczułem się zazdrosny,ale oni wyglądali na szczęśliwych! Czy na zdjęciach ze mną wygląda tak samo?! 
Wkładając zdjęcia znalazłem różowy notes. Wyciągnąłem go cicho z szuflady i położyłam na biurku. 
-Co robisz?-zachrypnięty głos zabrzmiał w moich uszach. 
-Soczewka mi wypadła,śpij dopiero siódma.-powiedziałem cicho odwracając się do niej tak aby nie zauważyła notesu. Chyba jednak tak po prostu się przebudziła bo zasnęła od razu po moich słowach. Stwierdziłem,że muszę zobaczyć co jest w notesie więc położyłem się na podłodze z drugiej strony łóżka. 
"Drogi pamiętniku... 
Dziś będzie najlepszy dzień pod słońcem! Poznam one direction i spełni się moje największe marzenie!-zobaczę Harry'ego! On jest taki słodki (...)" nie wierzyłem w to co ona pisała. Spełniłem jej największe marzenie,ale chyba nie tego ode mnie oczekiwała? Jak mogę być z fanką? Przeraziło mnie to trochę. Nigdy nie spotykałem się z żadnymi fankami tym bardziej nie miałem z nimi dzieci. Poczułem się bardzo dziwnie,poczułem się tak jakbym ją skrzywdził tym wszystkim. Ona widziała mnie innego niż jestem,a teraz po prostu może się boi,albo po prostu nie jestem taki na jakiego mnie kreują... 



               *Oczami Alyssy* 

Tak,jestem dziwką. Puściłam się z Douglasem,a Zayn o tym nie wie bo mu nie powiedziałam. I co ja mam teraz zrobić?! Wiem,że jeśli mu powiem zostawi mnie. A jeśli się dowie? Co jeśli zostawi mnie bo ja mu tego nie powiedziałam ? Nie chcę żyć w kłamstwie,ale nie chcę też mu o tym powiedzieć... Siedziałam zamknięta w łazience i płakałam. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić,jak mu to powiedzieć. Co ja do cholery sobie myślałam?! 
-Aly ja wiem co się stało między Tobą,a Douglasem.-zamarłam. Powiedział to ze spokojem w głosie,a tak na prawdę może mnie podpuszczać! I wtedy wyjdzie wszystko na jaw. 
-Wiem,że doszło do czegoś między wami,ale skarbie nie byliśmy wtedy razem i ...Ty miałaś do tego pełne prawo...-jego głos był coraz cichszy. 
Otworzyłam drzwi od łazienki cała zapłakana. On siedział na podłodze skulony. 
-Chcesz mi o czymś powiedzieć?-spytałam siadając naprzeciw niego. Złapałam go za ręce,a on podniósł głowę. 
-Ally ja...spałem z Perrie.-powiedział to tak szybko,że nie wiedziałam czy dobrze usłyszałam. 
-Co?-spytałam niedowierzając. 
-Spałem z Perrie!-krzyknął. W jego i moich oczach stanęły łzy. 
-A więc jednak...-wstałam i poszłam wytrzeć oczy. Nie chciałam z nim teraz być, wolałam spędzić czas sama. 
-Proszę nie dzwoń przez kilka dni. -rzuciłam schodząc na dół.  Pobiegł za mną i złapał mnie za rękę. 
-Nie odchodź tak,proszę powiedz coś.-płakał. Widziałam jak mnie kocha,jak ciężko mu patrzeć jak odchodzę.Ale ja wcalę nie odchodzę! Chcę pobyć sama, kocham go. Oboje źle postąpiliśmy i nie da się tego już odwrócić. 
-Zayn. Ja chcę pobyć chwilę sama,po prostu chcę się oswoić z myślą,że zdradziłeś mnie z tą suką!!-krzyknęłam na koniec. Wyrwałam rękę z jego uścisku i wyszłam. Usiadłam na schodach i po prostu nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Było juz ciemno i zimno jak na tę porę roku. Co mogłam zrobic innego? Wróciłam po pięciu minutach. Zayn siedział w kuchni i płakał. Przed nim stał drink. No nie ! Tak nie będzie. 
-Zayn oszalałeś?!-wrzasnęłam zabierając mu tego drinka. -Nie możesz za każdym razem się upijać to nic nie da...-szepnęłam. 
-Cholernie się boję,że znowu odejdziesz,że zostanę sam bez Ciebie,że znowu będę przeżywał to co wcześniej... Jesteś dla mnie najważniejsza i to się nie zmieni. 
-Zayn, ale ja nie odchodzę. Po prostu chce pobyć sama.-włożyłam szklankę do zlewu. 
-Też mam się zachowywać tak jak Ty?! Też mam "pobyć sam " bo puściłaś się z Douglasem?! - spojrzałam na niego ze złością. On się zmienił,nigdy w życiu mój Zayn nie powiedziałby nic takiego.Nigdy. 
-Wyjdź.-z moich oczu dosłownie brakowało chwili żeby wylały się łzy. 
-Ally daj spokój. Wiesz,że jestem zły...-powiedział zmieniając ton na spokojny. 
-Wyjdź,ale już!!-krzyknęłam tyle na ile miałam siły. Oczywiście łzy spływały po policzkach jak strumień wody. 
-Mój Zayn nie powiedziałby mi takich rzeczy. Zmieniłeś się. Cholernie się zmieniłeś.-mówiłam patrząc mu prosto w oczy. Co chwile ciągałam nosem,a on po prostu stał jak wryty. 
-Nie zmieniłem się. Gdybyś..-przerwała mu.
-Mnie kochała byś tego nie zrobiła. Tak,Zayn,tak. A Ty co zrobiłeś? Pierwszy zdradziłeś mnie z Perrie naiwnie kłamiąc,że do niczego nie doszło. Wyjdź proszę i daj mi już spokój. Tak będzie najlepiej bo widzę,że my już nigdy się nie dogadamy.- otworzyłam drzwi. Zayn zabrał kurtkę. Stanął w drzwiach i rzucił mi ostatnie spojrzenie dzisiejszego wieczoru. Dostrzegłam w jego oczach smutek,ale sam tego chciał. Nie wiem co się z nim stało i dlaczego tak bardzo stał się nerwowy i chamski.. 
Poszłam do łóżka. Standardowo pudełko chusteczek musiało stać obok mnie,a zużyte chusteczki leżały rozrzucone po całym łóżku. Kocham go,ale nie mogę sobie pozwolić na takie rzeczy. Zwinęłam kołdrę odsłaniając jedną nogę. Pod nosem czułam jego zapach na pościeli,było mi tak przykro... 


                 *Oczami Claudii*

Harry był kochany. Wiadomo,że jak raz wstał o szóstej nic mu się nie stało,ale widać,że bardzo się stara. Obudziłam się około 8:30 i rozjerzałam się po pokoju,ale nigdzie go nie było. Wstałam cicho z łóżka,podeszłam do drzwi i zobaczyłam,że leży z drugiej strony na podłodze ! 
-Co Ty robisz?-spytałam patrząc na niego. Szybkim ruchem wstał z podłogi i zaczął coś kręcić. 
-Soczewka mi spadła.-mówiąc to patrzył po całym pokoju tylko nie na mnie. 
-Od kiedy Ty nosisz soczewki co?-ręce oparłam na biodrach. Wiedziałam,że coś kręci! 
-No właśnie od tygodnia jakoś,wiesz lekarz mi powiedział,że no po prostu muszę je nosić bo...
-Bo czytałeś mój pamiętnik i pewnie bez tych Twoich soczewek byś nie zobaczył nawet co tam pisze.-wygrałam z nim! Kawałek notesu wystawał spod łóżka. Zrobiło mu się bardzo głupio,ale mnie to rozbawiło bo minę miał grobową.
-Harry wystarczyło spytać!-zaśmiałam się. Jakim on jest gluptasem... Z okazji,że dzieci jeszcze spały poszliśmy na dół zjeść w spokoju śniadanie. 
-O której mam Cię zawieźć?-spytałam lejąc mleko do miseczki. 
-Hmm...O 15 mam być na lotnisku,ale jeszcze muszę spakować swoje rzeczy,a wszystkie są u chłopaków,a raczej ich większość. 
-Co one tam robią?-nie ukrywam,że się zdziwiłam skoro oboje mieliśmy swój dom. 
-Wiesz...Jak mnie zostawiłaś nie mogłem siedzieć sam w domu.-powiedział zjadając kolejny kawałek omletu. 
Po śniadaniu poszłam nakarmić Darcy,a mama przebierała Alexa. Dzisiaj po raz pierwszy ich tatuś zostawia je na kilka dni! W końcu trochę odpoczniemy,a ja będę mogła zamówić sobie piękną suknię ślubną. Cieszyłam się jak dziecko,że mimo wszystko jednak do ślubu dojdzie,a ja i mój kochany przyszły mąż będziemy już razem. 
-o 12 wyjeżdżamy,albo nawet troszkę wcześniej.-powiedziałam do Harry'ego podnosząc Darcy do góry,żeby jej się odbiło. Harry skinął głową i wziął na ręce Alexa. Siedzieliśmy w pokoju rozmawiając chwilę o samych głupotach aż w końcu przyszła mama. 
-Wyjeżdżam dziś do Los Angeles. Dasz sobie radę sama?-spytała w nutą smutku w głosie. 
-Ależ oczywiście! Jestem już dużą dziewczynką!-powiedziałam jej ze śmiechem. Mama podeszła,przytuliła mnie do siebie i pocałowała w czoło. 
-Kocham was wszystkich bardzo!-krzyknęła ochoczo i wyszła z pokoju jak mniemam pakować walizki. 

Darcy i Alex byli już gotowi do drogi. Ja szybko pomalowałam oczy tuszem,naciągnęłam na siebie dżinsy i biały top oraz conversy. Harry przypinał nosidełka,a ja pożegnałam się z mamą zabierając dzieci do auta. 

Droga do Londynu zajęła nam ponad godzinę. Spojrzałam na zegarek i była już 13. Zostało nam niewiele czasu by się pożegnać ze wszystkimi. 
Podjechaliśmy pod willę chłopców. Drzwi jak zwykle były otwarte, a przed domem stały trzy auta. Wyjęłam Darcy,a Harry Alexa i weszliśmy do środka. Śmiechy słychać było już od drzwi wejściowych więc musiało być tam więcej osób niż tylko Niall i Lou. 
Zdziwiłam się widząc ich wszystkich! Był także Liam,którego nie widziałam tyle czasu,że do moich oczu wezbrały łzy. 
-Państwo młodzi!!-krzyknął Niall i rzucił się w naszą stronę. Przytulil mnie uważając na Darcy po czym pogładziłem ją ręką po brzuszku. Przywitaliśmy się ze wszystkimi,a Li opowiadał o swojej nowej rodzinie. Mówił to z taką radością w głosie! 
-A co u Danielle?-spytałam poprawiając Darcy. Jego mina zbledła,ale chyba nie bardzo chciał o tym rozmawiać.
-U niej wszystko jest okej! Jak zawsze.-zaśmiała się. Widziałam jaki jest zmieszany więc nie mogło być okej..
Harry spakował swoje rzeczy ,a przed 15 pożegnaliśmy  się . 
-Będę tęsknił moje Kruszynki!-powiedział smutno Hazza. Pocałowałam go na dowidzenia i włożyłam dzieci do sutasz 
-Będę dzwonił!-krzykną wsiadając do auta Lou. Znowu będę widywała go tylko czasami... 







___________
Przepraszam za opóźnienie. Niestety weekend majowy i jego skutki odczuwam dalej :( 
Jest krótki bo nie bardzo mam jak to wszystko pisac,ale dzis ewentualnie jutro pojawi sie następny rozdział juz dłuższy :) dziekuje wam ze mimo wszystk odowidacie bloga i nadal go czytacie i piszecie komentarze ! :** wielkie buzi i pozdrowienia dla was ode mnie! :) 

wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 110

                  *Oczami Claudii*

Droga do domu zajęła nam trochę czasu. Po drodze wstąpiliśmy zrobić zakupy,a przy okazji pozowaliśmy do zdjęć choć oboje nie mieliśmy na to ochoty. Każdy patrzył na nas w sklepie jakbyśmy conajmniej mieli coś ukraść. Zakupy minęły w dobrym humorze, Harry czasem mnie przytulił,złapał za rękę,ale chyba tylko na pokaz,że jest między nami okej. W końcu za nie cały tydzień mieliśmy brać ślub, a tylko my wiemy,że do niego nie dojdzie. To by było bez sensu! W niecały tydzień nie pokaże,że się zmienił,a brać ślub tylko dlatego,że wszystko zostało przygotowane też jest nie wporządku. Owszem,jestem pewna swoich uczuć,ale nie wiem czy chciałabym być z kimś kto mnie okłamuje... 
W domu byliśmy o 13, mama siedziała na ławce przed domem bujając w wózku nasze maleństwa. 
- Po co te zakupy?- spytała cicho.- Obiad prawie gotowy.- uśmiechnęła się i odstawiła wózek na bok. 
-Nie wiedzieliśmy,że już wrócisz.- zaśmiałam się.- Chodźmy do środka. 
W domu było gorąco podobnie jak na dworze. Mama powiedziała,że klimatyzacja się zepsuła,ale ma przyjechać ktoś do naprawy. Harry rozpakował zakupy, a ja i mama nakryłyśmy stół. Mama poszła po zupę i dość długo nie wracała więc poszłam zobaczyć co się dzieje. Stała w kuchni z ważą w rękach i patrzyła przez okno. 
-Co tam zobaczyłaś?- spytałam podchodząc do niej. 
-Patrz na niego. -powiedziała cicho kiwając głową w stronę okna. Harry trzymał w objęciach Darcy i Alex'a. Wyglądał słodko, przy okazji mówiąc coś do nich. Wyszłam pospiesznie bojąc się,że może jednemu z nich coś się stać.
-Dwójka to chyba za dużo na raz,a Ty chyba niezbyt dobrze sie czujesz.-powirdziałam oschle. 
-Nie musisz mówić do mnie takim tonem. Gdybym nie czuł się dobrze nie stałbym tu teraz tylko pewnie leżał w łóżku.-skarcił mnie wzrokiem. Wzięłam od niego Darcy mając nadzieję,że Harry przestanie się złościć,ale z drugiej strony mam być dla niego miła? Oboje spędziliśmy chwilę przed domem,ale mama krzyczała żeby siadać już do stołu bo wystygnie. Nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnęłan się do niego,a on ten uśmiech odwzajemnił. Włożyliśmy maleństwa do wózka i zabierając je do domu usiedliśmy przystole. Zupa jarzynowa w wykonaniu mamy była pyszna! Czekając na drugie danie podeszłam do maleństw żeby je rozebrać i nakarmić. Darcy była troszkę większa od Alex'a i miała grubsze nóżki niż on,ale nie była tak pulchna na buzi haj Alex. Oboje wyglądali tak słodko,że nie mogłam przestać się na nich napatrzeć. Alex miał krótkie brązowe loki zupełnie jak jego tata gdy był tak mały jak on. Przypomniałam sobie,że Anne kazała nam przyjechać do nich z maleństwami,ale teraz nie bardzo mam na to ochotę... Ona nie wiedziała co jej syn wyprawia,a ja nie chciałam przed nią udawać super pary wiedząc,że mamy problemy. Harry pomagał mamie w kuchni,a ja przebierałam Alex'a . 
-Kto jest taki brudny?-mówiłam do niego choć wcale mnie nie rozumiał,ale uśmiechał się! - Ale pięknie się uśmiecham do mamusi!- Harry podbiegł zobaczyć jak nasz synek pierwszy raz się uśmiecha, a następnie spojrzał na mnie. Widziałam,że ma łzy w oczach,ale nie mogłam od tak mu wybaczyć... Kocham go i będę go kochać,ale dla mnie to jest ciężkie.. Wiem,że teraz po prostu nie mogę go poślubić, stworzyła się jakaś blokada! Nie potrafię nawet tego sensownie opisać. 
-Nie mogę was stracić...-wyszeptał i wybiegł z domu. Stałam nad Alex'em,który był rozebrany i nie wiedziałam co mam zrobić i co się stało! 
-Idź za nim!-krzyknęła mama podchodząc do mnie żeby zająć się małym. To wszystko trwało dosłownie chwilę! Wybiegłam za nim,ale nigdzie nie było go widać. Pobiegłam w stronę parku, ale po Harrym ani śladu. Wyjęłam z kieszeni komórkę i wybrałam numer do Harry'ego. 
-Odbierz ten telefon do cholery!- biegłam gadając sama do siebie trzymając telefon przy uchu rozglądając się za nim,ale nigdzie nie było go widać. Nie miałam pojęcia gdzie mógł pójść,a telefonu nie odbierał. Przebiegłam cały park,ale nigdzie go nie było. Martwię się o niego, nie chce żeby zrobił sobie coś złego!  Telefon nadal milczał, zaczęłam pytać przypadkowych osób czy go nigdzie bie widziały. Niestety nikt go nie widział,a niektórzy nawet nie wiedzieli kim on jest. Stałam na środku ulicy obracając się wokoło, a do oczu podchodziły łzy. Dlaczego on mi to kurwa robi! Zadzwoniłam do mamy czy wrócił, ale niestety w domu go nie było. Stwierdziłam,że pobiegnę po auto i poszukam go bo biegając szybko go nie znajdę. Szlam do domu dość szybko, biegać nie miałam już siły. Zobaczyłam jakieś zbiegowisko pod moim domem. Przeczuwałam już,że Harry znowu coś wymyślił... W tłumie dostrzegłam moją mamę i dzieci, która chyba zapomniała o tym,że paparazzi są wszędzie,a dzieci bie mogą być fotografowane! Harry stał przed domem czekając chyba na mnie. Podeszłam bliżej patrząc na tego głupka ze złością wymalowaną na twarzy. 
-Dowiem się co Ty wyprawiasz?-spytałam. Nigdy nie byłam na niego tak zła jak dzisiaj! 
-Chcę Ci oświadczyć jak bardzo Cię kocham i zaśpiewać Ci piosenkę.-odparł ze spokojem. Mama stała zadowolona, a od Harry'ego było czuć alkohol. Ja nie mam siły do tego człowieka ! Już widzę,że się nie zmieni, a ślubu już na pewno nie będzie. 
- You and I... We don't wanna be like Them! We can make it till the end! Nothing can come between...-rozpłakałam się. Nie będzie już tak jak on by tego chciał. Nie wiem i nie potrafię mu tego powiedzieć bo wiem,że go zranię. Co ja mam do jasnej cholery zrobić... Gdy skończył śpiewać przytuliłam go,a tłum,który zebrał się wokół niego zaczął bić brawo łącznie z mamą,która płakała. 
-Kocham Cię Claudia, nawet nie wiesz jak bardzo...-szepnął mi do ucha. 
-Wiem Harry...-łzy spływały mi po policzkach. Czy już ostatni raz go przytulam? Loczek mi tego nie wybaczy... 



               *Oczami Zayn'a* 

Ally zdecydowanie była miłością mojego życia! Nie mówiąc jej nic kupiłem pierścionek zaręczynowy,a  z okazji,że wyjeżdżamy na trzy dni z chłopakami do Francji,a Alyssa ma tam przyjechać oświadczę się jej tam! Nie spodziewa się tego, a ja będę najszczęśliwszym facetem pod słońcem gdy powie mi "tak". Nigdy nie czułem się tak jak czuję się przy niej. Nie muszę udawać kogoś kim nie jestem,mogę opowiadać jej głupie historie, dowcipy, które czasami wcale nie są śmieszne, ale ona to lubi! Oboje wiemy,że jesteśmy sobie przeznaczeni,że mimo tego wszystkiego jesteśmy razem... Bo po prostu kochany się jak nikt inny na świecie! Może poza Harrym i Claudią. Oni są idealni! 
Obudziłem się o 11. Moja piękna dziewczyna spała tuż obok mnie taka jak Bóg ją stworzył. Pocałowałem ją w jej opalone na lekki brąz plecy i po cichu wstałem przygotować śniadanie. Z lodówki wyjąłem jajka, masło,szczypior i sok pomarańczowy. Telefon rozdzwobił się jak oszalały , pewnie znowu projektanta od Versace ! Nie daje mi spokoju... 
-Halo? 
-Zayn,tu Donatella Versace.-przedstawiła się grzecznie. Nie wierzę! Zawsze dzwobiła jakaś nachalna babka,która chciała się spotkać "bo ma propozycję". 
-Aaa...-zatkało mnie mówiąc szczerze.- Dzień dobry. 
-Dzwonię do Ciebie ponieważ chciałabym żebyś razem z pozostałymi wziął udział w pokazie naszej marki. Moja asystentka dzwoniła do Ciebie w tej sprawie,ale nigdy nie masz czasu.-zaśmiałam się. -Chciałabym żebyś rozpatrzył tę propozycję. Nie dzwoniłam do waszego managementu jeszcze,ale pracujemy nad tym. Pokaz odbędzie się 22 sierpnia i jest on charytatywnym pokazem, w którym udział biorą same gwiazdy. 
-Myślę,że nie ma problemu,ale lepiej najpierw zadzwonić do Paula bo nie wiem czy bie mamy jakiejś trasy koncertowej. Miałbym do pani prośbę. -pomyślałem o sukience dla Alysson! Na pewno by się ucieszyła, a podarował bym jej ją dopiero w Paryżu.  Wytłumaczyłem jej o co chodzi,podałem wszystkie wymiary,a sukienka miała zostać stworzona  w ciągu kilku dni. Co prawda nie mało to kosztuje,ale czego nie robi się dla kogoś kogo kochamy. 
Nakładałem jajecznicę na talerze nucąc piosenkę Jaya-Z. Nagle poczułem czyjeś ręce na swoim brzuchu. Po tych obgryzionych paznokciach było wiadomo,że to ręce  Alyssy . 
-Nie obgryzaj tych paznokci!-kręciłem przecząco głową. 
-Dopiero wstałam,a Ty już wrzeszczysz.-usiadła przy stole z oburzoną miną. 
-Skarbie nie "wrzeszczę"! - zaśmiałem się.-Brzydko to wygląda no-zrobiłem smutną minę,a ona się uśmiechnęła. 
-No wiem,wiem! już nie będę.-położyła rękę na sercu i zaczęła się śmiać. -Smacznego mój kucharzu.-nachyliła się nad stołem składając usta do pocałunku. Pocałowałem ją i zaczęliśmy jeść. Chyba była bardzo głodna bo wszystko zniknęło z talerza w ciągu pięciu minut. Chwile później zebrała wszystkie naczynia i zaczęła je wkładać do zmywarki. 
-Idę się ubrać.-powiedziałem klepiąc ją  w tyłek. Jak zwykle nie miałem w co się ubrać,ale to już było normalne. Założyłem czarne dresy i zwykły t-shirt w końcu dziś nic ważnego nie miałem do roboty. Alyssa przyszła do pokoju kładąc się na łóżku. 
-Jutro jedziesz?-spytała ze smutkiem w głosie. 
-Niestety tak.-odpowiedziałem kładąc się obok niej. 
-A wiesz,że Perrie też będzie w Paryżu?-mówiąc to przez jej głos przeszła złość. 
-Ally.. Proszę nie zaczynaj ...-trochę przeszkadzał mi cały czas temat Perrie. 
-Po prostu wiem,że będzie się do Ciebie lepiła!-wrzasnęła. 
-Mnie i Perrie nic nie łączy i zrozum to wreszcie.-nie wytrzymałem. -Ile razy można powtarzać!!!- wybuchnąłem- nic tylko Perrie,Perrie i Perrie! 
-Przestań!-krzyknęła.- Wiem i czuję to,że ona się nie oprze takiej okazji...-dodała pospiesznie. 
-Proszę Cię! Ona dla mnie nie ma jakiegokolwiek znaczenia.-przytuliłem ją. Nie chciało mi się znowu z nią kłócić bo po co? Ja i Perrie nigdy nie będziemy razem. A kto wie co stało się między nią a Douglasem?? 
- A Ty i Douglas?-spytałem siadając na łóżku. 
-Co ja i Douglas?-oburzyła się. 
-No chcę wiedzieć wszystko. Trochę czasu z nim spędziłaś przecież. 
-No i co? Jest tylko moim kolegą. Myślisz,że od razu pchałabym się mu fo łóżka?!-wrzasnęła siadając. 
-Nie wiem.-rzuciłem obojętnie bez namysłu. 
-Wiesz co?! Za kogo Ty mnie masz !-rozpłakała się. Zabrała swoje rzeczy do łazienki i zamknęła się w niej. 
-Ally... Nie miałem tego na myśli no..-stałem pod drzwiami i prosiłem żeby mnie wpuściła do środka. Słyszałem,że płacze . Czasami powinienem pomyśleć zanim coś powiem! 



                  *Oczami Niall'a*


Brakowało mi Harry'ego. Przez Claudię i dzieci zmienił się diametralnie. Sam w domu z Lou po prostu się nudziłem. Chciałbym żeby oni wszyscy znowu byli w domu. Liam mieszka teraz z Danielle i ich dzieckiem w Dublinie więc nie może z nami przebywać tak jak kiedyś. Przykro mi,że tak się stało,ale nic nie da się zrobić! Na szczęście już jutro spotkamy się wszyscy razem i chociaż przez chwilę będzie jak dawniej. Leżałam na kanapie jedząc tacos. Louis wrócił do domu z Eleanor,której na prawdę nie lubię! Nigdy jej nie lubiłem. Mówiąc szczerze tęskniłem za Margaret. Chciałem żeby tu teraz była,żebym mógł się do niej przytulić. Byłem dziwnie smutny,zjadłem wszystkie słodycze jakie tylko miałem.. Wziąłem kluczyki od auta i pojechałem fo sklepu po coś do jedzenia. 
*pół godziny później* 
korki były niesamowite jak na 22 ! Wszedłem do sklepu biorąc wielki koszyk na zakupy. Wiedziałem,że dzisiaj noc będzie należała do mnie. Szedłem między mrożonkami wkładając mrożone pizzę do wózka. Nagle moja ręka zahaczyła o inną. Podniosłem wzrok i to była ...Margaret! O tak! 
-Cześć przystojniaku.-powiedziała miękko. 
-Cześć. Dawno Cię nie widziałem!-byłem lekko zdenerwowany. 
-Ja Ciebie też,Tęskniłam za Tobą Nialler..-powiedziała cicho. Damn! Jaka ona jest bezpośrednia! 
-Mówiąc szczerze ja za Tobą też.-skoro ona mówi co myśli dlaczego ja bym nie mógł. Chciałem ją przytulić,ale zachaczyłem nogą o wózek i wywrócił się ze wszystkimi . Margaret zaczęła się śmiać,a ja podszedłem do niej i zacząłem ją całować. Objęła mnie w pasie,a ja przyciągnąłem ją do siebie. 
-Bardzo Tęskniłam.-szepnęła cicho.-Zjemy dziś razem kolację?-popatrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi oczami. To ja chciałem spytać ją o kolację! 
-Sam chciałem Tobie to zaproponować. -uśmiechnąłem się. Oboje poszliśmy poszukać czegoś lepszego na kolację niż mrożona pizza. Kupiliśmy czerwone wino , a na kolację miał być łosoś. Humor poprawił mi się o 180 stopni ! Może teraz nam wyjdzie bycie razem... Nie wiem jak mogłem dopuścić do tego żeby ją stracić. 



                  *Oczami Lou*

Eleanor to jest taka moja miłość jak dla Harryego Claudia. Pomimo tego co zrobiła i powiedziała kocham ją bezgranicznie i to się nie zmieni na pewno. Leżeliśmy na łóżku wspomniająv stare dobre czasy. 
-A co z Niallem i Margaret?-spytała. Zrobił się bardzo dziwny i taki hmm...przygnębiony.- powiedziała kładąc głowę na moim brzuchu.
- Z tego co wiem pokłócili się o coś i tak się skończyło. Widać,że był w niej zakochany.-zaśmiałem się po czym zacząłem bawić się jej włosami.
-Może zejdziemy do niego,co?-zaproponowała. Nagle usłyszeliśmy ogromny śmiech dochodzący z dołu. 
-Impreza?-zdziwiłem się. Zeszliśmy ba dół,a tam stała w kuchni wraz z Niallem jego Margaret! 
-Miło widzieć was razem.-powiedziała Eleanor. 
-Was również.-odzwajemniła słowa z uśmiechem.-Zjecie z nami kolację?
-Myślę,że byłoby super-uśmiechnąłem się . Niall puścił mi oczko,a na jego twarzy w końcu zagościł ten kochany uśmiech. Wraz z Ell zaczęliśmy nakrywać do stołu,a Niall i Margaret ciągle chichotali w kuchni przyrządzając jedzenie. 
-Fajnie,że jednak im się układa.-powiedziała podekscytowana Ell patrząc w stronę kuchni. 
-Bardziej jednak cieszę się z tego,że nam się udało!-pocałowałem ją w czoło i zacząłem ustawiać lampki do wina. Po chwili z sałatką zjawił się Niall,a Matgaret przyniosła ładnie pachnącego łososia. Miałem nadzieję,że ta kolacja mimo wszystko wypadnie świetnie i że miło spędzimy czas razem! 

Oczywiście na mnie i Niall'a spadło sprzątanie po kolacji. Dziewczyny siedziały na kanapie pijąc wino,a my jako grzeczni chłopcy sprzątaliśmy wszystko co zostało na stole. 
-Myślisz,że ta kolacja zmieni coś w Tobie i Margaret?-spytałem wkładając talerz do zmywarki. 
- W sumie nie wiem..-powiedział cicho.-Mam nadzieję,że tak chociaż nigdy nic nie wiadomo .-uśmiechnął się. Gdy wszystko było posprzątane nie liczyliśmy na wino bo pewnie już go nie było więc wyjęliśmy z lodówki piwo i dołączyliśmy do dziewczyn. 
Ta kolacja minęła bardzo fajnie,szkoda,że nie było z nami reszty naszej paczki.... 






____________________

110 juz za nami 😃 kto wie czy do 200 albo i dalej nie dobijemy hahah :) jakby były gdzies literówki to przepraszam ale każdy rozdział teraz pisze na telefonie i możliwe ze po prostu autokorekta cos mi zmieniła . Obserwajacych  ubywa z nieznanego mi powodu. Czy to dlatego, ze wznowilam pisanie? Dziwne ... 
Mimo wszystko dziekuje wszystkim,ze nadal jestescie i czytacie. Jesli cos jest nie tak napiszcie od razu w komentarzu postaram sie to zmienić . Buziaki ! 


 

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 109.

* Oczami Harry'ego*

To co zrobiła było nie do pomyślenia . Jak mogła uciekać razem z moimi dziećmi nie wiadomo gdzie ?! Przeczuwałem,że pojechała do mamy. Złapałem na ulicy taksówkę i powiedziałem gdzie ma mnie zawieźć. Nie przejmowałem się pieniędzmi , teraz chciałem jedynie odzyskać moją Claudię i dzieci , bez nich będę nikim. 
Po godzinie jazdy znalazłem się pod domem. Nie widziałem auta Claudii,ale miałem nadzieję,że mimo wszystko tam jest. Zapłaciłem gościowi z taksówki i podszedłem do bramki. Bałem się. Cholernie się bałem,że Claudia pozna,że wciągałem kreski,że piłem.. Co gorsze jej mama też na pewno tam będzie. Nacisnąłem guzik. Moje ręce telepotały jak oszalałe, miałem nadzieję,że jednak wszystko się uspokoi i w miarę normalnie będę mógł funkcjonować. Drzwi bramki otowrzyły się, a przed dom wyszła mama Claudii.
- Nie ma jej tu.-powiedziała z założonymi rękoma. 
- Jak to jej nie ma? -spytałem przerażony podchodząc coraz bliżej.
-Pokłóciłyśmy się i pojechała..- westchnęła.- Wejdź do środka.- powiedziała przymrużając oczy jakby wiedziała,że jest coś nie tak z moją osobą. Starałem się unikać kontaktu wzrokowego i nie smarkać bo na pewno by się poznała. Usiadłem na kanapie całkowicie wyczerpany. 
- Harry, chciałam porozmawiać.- usiadła naprzeciwko mnie. Poprawiłem się na kanapie i skinąłem głową na znak,że się zgadzam na rozmowę. - Claudia powiedziała mi o co się pokłóciliście, co robisz , etc. Ale powiedz mi jedno.. Po jaką cholerę Ty ćpasz ?!!- wrzasnęła. - Do jasnej cholery czy was na prawdę coś pogięło ?! Jedno i drugie zachowuje się jak dziecko! Ludzie , wy macie dzieci ! Teraz macie myśleć o nich , nie o sobie. - powiedziała jednym tchem. Nigdy nie widziałem jej tak wkurzonej jak teraz.
- Mamo...-zacząłem cicho.- nie jestem idealny. To wszystko zaczęło mnie przerastać. Po prostu nie daję rady z tym wszystkim. Claudii powrót do pracy, płaczące dzieci w nocy...-miałem łzy w oczach.- Kocham ich nad życie,ale ja nigdy tego nie doświadczyłem,to jest dla mnie nowe i przerażające.. 
Szkoda,że za mną stała Claudia. Słyszała to wszystko i popatrzyła mi prosto w oczy.
- Przeraża Cię to,że Twoje dzieci płaczą w nocy i dlatego kurwa ćpasz ?! - wrzasnęła. - Czy Ty słyszysz co Ty mówisz ? - łzy spłynęły po jej policzku. Wstałem i chciałem do niej podejść , ale się odsuwała. - Nie dotykaj mnie nawet . Po prostu brzydzę się Tobą ! - płakała. - Możesz spakować z domu swoje rzeczy i się wynieść, a skoro tak Cię przerasta to,że masz dzieci to uwierz,że już ich nie masz. - dodała pospiesznie wycierając łzy.
- Claudia to nie tak.. - powiedziałem cicho spuszczając głowę. 
- Kocham Cię jak nikogo innego,ale Ty mnie ranisz ! Teraz wynikło jasno,że jesteśmy dla Ciebie ciężarem Harry... Dlatego ćpasz, pijesz . - usiadła na kanapie. Mama już dawno wyszła z domu bo nie chciała tego słuchać. 
- Claudia kocham Cię rozumiesz? - złapałem ją za ręce i przytuliłem.. Odwzajemniła przytulenie i płakała wtulając się w moje ramiona. 
- Harry to jest już nasz koniec. Mam nadzieję,że dogadamy się co do dzieci. - powiedziała szlochając. 
- Jaki koniec?! - nie wierzyłem w to co mówi.. - Znalazłaś kogoś innego? Mów !
- Nie Harry, nie znalazłam.. Ale dla mnie to jest już za dużo tego wszystkiego.. Nie wiedziałam,że ćpasz przeze mnie,że przeszkadzają Ci dzieci.. Ja myślałam,że kochasz nas bezgranicznie. 
- Bo tak jest Claudia.. Nikogo nie kocham tak jak was . To było głupie z mojej strony , jeśli chcesz zapiszę się na terapię i uwierz,że zrobię wszystko byś była przy mnie wraz z naszymi dziećmi.. - nie mogłem powstrzymać łez.
- Nie płacz.. To nic nie da . Na razie chciałabym odpocząć , dać sobie czas... - powiedziała cicho i pogładziła mnie po twarzy.
- Czyli,że co? - spytałem lekko przerażony.
- Czyli,że na razie nie jesteśmy razem.-łzy spływały po jej policzku niczym strumień wody.
- A co z dziećmi?!- wrzasnąłem. Byłem przerażony tym co usłyszałem.
- Będziemy normalnie się widywać Harry. - widać,że ochłonęła skoro zmieniła zdanie. Może jednak będzie jakaś szansa na to,że jednak będziemy razem bo ja bez niej będę nikim.
- Ślub odwołany? - spytałem z żalem w głosie. Już za lekko ponad tydzień miała zostać moją żoną, a teraz? Wygłupiłem się przed wszystkimi zaproszonymi. Jak ja w ogóle mogłem się tak zachować?! Żałuję tego wszystkiego. Tego co zrobiłem, jak nawaliłem przed wszystkimi..
- Innego wyjścia nie widzę. - odrzekła ocierając policzki.- Połóż się spać, ja pójdę na spacer. - dodała pospiesznie i wstała z kanapy.
Zrobiłem jak chciała , poszedłem na górę przespać się chociaż godzinę by w miarę normalnie wyglądać. Chociaż jak ćpun może normalnie wyglądać.. Biłem się z myślami długi czas. Chciałbym zawrócić tych zdarzeń bieg i zrobić wszystko inaczej,ale niestety..już jest za późno.


*Oczami Claudii* 

To jest przykre! Jak ja jako matka mogłabym pozwolić na to , żeby on ćpał .. Zresztą po tym co się dowiedziałam stojąc za nimi nie widzę szans na ten związek. Ślub? Porażka totalna.. Tydzień przed rozsypało się wszystko co do tej pory miałam , jedyne co mnie tu trzyma to moje dzieci i niestety ich ojciec , którego muszą mieć i którego dalej kocham. Czy Ty umiałabyś być z kimś kto ćpa? Zadaj sobie to pytanie i spróbuj na nie odpowiedzieć... Przysięganie,że pójdzie na odwyk nic nie da . Okłamał mnie, zranił.. Takich rzeczy się nie zapomina . Nie da się wymazać z pamięci takich sytuacji,które masz cały czas w głowie. Non stop o tym myślisz , nie możesz się skupić na niczym innym. Cierpisz wewnętrznie,ale nie chcesz pokazać tego nikomu i nakładasz maskę , na której masz uśmiech. Wiem,że on teraz cierpi pewnie bardziej niż ja,ale nie umiem po prostu teraz o tym zapomnieć,wybaczyć.. Każda z was też potrzebowałaby trochę czasu na to by zapomnieć. W tydzień nie zapomnę tego wszystkiego tylko po to żeby wziąć z nim ślub. Siedziałam w parku,a promienie słoneczne padały na moją twarz i ramiona. Mama poszła gdzieś z dziećmi,a Harry spał. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się chwilą samotności. Nagle poczułam,że ktoś koło mnie usiadł. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam w lewo. Obok mnie siedział nikt inny jak właśnie Harry.
- Claudia ja nie chcę żeby to był koniec. Uwierz mi,że potrafię się zmienić i chcę to zrobić! - podniósł nieco głos.
- Harry, sam dobrze wiesz co się dzieje między nami.. Chciałabym żeby było tak jak dawniej,ale wiesz,że tak już nie będzie.. - powiedziałam cicho..
- Ja pierdole ...!- krzyknął zalany łzami. - Wiem,że Cię zraniłem, okłamałem.. Ale ja bez Ciebie nie mogę żyć Claudia... - złapał mnie za rękę . - Kocham Cię jak nikogo innego.. - szepnął.
- Wiesz, że ja Ciebie też .. Ale po tym wszystkim nie da się od tak o tym zapomnieć i dobrze o tym wiesz.. Chciałabym ponownie Ci zaufać, ale tak chyba będzie dla nas najlepiej. Po prostu będziemy się widywać razem z dziećmi , będziesz jebrał na weekendy i w ogóle.
- Oszalałaś? Chcę mieć waszą trójkę codziennie, budzić się koło Ciebie , chodzić z wami na spacery.. - płakał . Było mi go tak bardzo żal.. Wiedziałam co czuje,ale nie mogłam nic poradzić! Przy pierwszej lepszej kłótni zaraz by miał wszystko wykrzyczane przeze mnie i wszystko byłoby rozdrapywane od początku.  Nie chcę go ranić i nie chcę żeby on ranił mnie , po prostu chyba do siebie nie pasujemy..
- Porozmawiamy w domu o tym.. Nie tutaj , nie róbmy scen . Chodź zrobić obiad. - zaśmiałam się i pocałowałam go w czoło. Wiedziałam,że i tak nie o to mu chodziło, że chciałby mieć biało na czarnym co z nami... Ale ja sama tego nie wiedziałam . Musiałam to wszystko przemyśleć, a na razie jedyna rzecz jakiej żałuję to jest to, że mama wie o wszystkim. Jaka ja jestem głupia !
 
 
 
 
 
 
* Oczami Alyssy*
 
 Słońce wdarło się przez okno do mojej sypialni, a jego promienie gładziły mnie po twarzy.. Otworzyłam oczy,ale mojego ukochanego nie było!
-Gdzie on się znowu podziewa?- zaczęłam gadać sama do siebie. Wzięłam do ręki telefon żeby sprawdzić, która jest godzina. Na zegarku ledwo dochodziła 9 wiec nie możliwe żeby od tak gdzieś zniknął . Pomyślałam,że może robi śniadanie więc założyłam szlafrok i zeszłam po schodach. Słyszałam,że z kimś rozmawia,ale dość ostrym tonem. Stanęłam obok wejścia do salonu,ale tak żeby mnie nie zobaczył i podsłuchiwałam co mówi. 
- Mówiłem,że za tydzień to za tydzień! Jestem zajęty,nie mam jak się spotykać.- głos miał strasznie podniesiony. Bałam się,że może rozmawiać z Perrie,a tego raczej bym nie zniosła... Stanęłam w przejściu do salonu,a on gdy się odwrócił od razu rzucił telefon na łóżko. 
-Cześć skarbie!- rzucił się w moją stronę z całusami. 
- Z kim rozmawiałeś?!- spytałam dość nerwowo. Wcale nie chciałam żeby mnie całował bo byłam zła,a moje podejrzenia raczej wzięły górę. 
- Przykro mi,ale nie mogę Ci powiedzieć.-oznajmił z uśmiechem na twarzy, po czym złożył pocałunek na mym czole i poszedł do kuchni.
-Słucham?! - krzyknęłam od razu ruszając za nim.- Nie mam prawa wiedzieć z kim rozmawiałeś?!- byłam wściekła. 
- Boże...Przestań histeryzować,nie była to na pewno Perrie,ale widzę,że nie masz do mnie zaufania....-jego oczy posmutniały. Nie chciałam go przecież urazić! Ale wiedziałam,że teraz będzie się złościł...
-Zayn  misiu to nie tak..- objęłam go w pasie.- wiesz,że Cię kocham, ufam Ci,ale też potrzebuję trochę czasu żeby to zaufanie już było całkiem wporządku. Nie chcę,żebyś miał przedemną tajemnice.. -pocałowałem go w szyję bo tylko do niej dosięgałam gdy był wyprostowany. 
-Ale są rzeczy o których wiedzieć nie musisz więc nie bądź ciekawska kiedyś się dowiesz . - raz kolejny pocałował mnie w czoło i podszedł do lodówki.- Jajecznica? - spytał ze swoim seksownym uśmiechem, a ja nie potrafiłam się mu oprzeć. - sypialnia zdecydowanie! - rzuciłam zniżając ton głosu,a na Zayn'a długo czekać nie trzeba było! Wziął mnie na ręce i całując się wchodziliśmy po schodach prowadzących do sypialni. Po drodze oczywiście bił mną albo o barkierkę albo o ścianę śmiejąc się przy tym jak dziecko. Jego mięśnie były bardzo uwydatnione, te ręce...brzuch...klatka piersiowa.. Przeszedł mnie dreszcz na samą myśl o tym jak wygląda nago. Po wejściu do sypialni zasłonił żaluzje do połowy i jednym ruchem rzucił mnie na łóżko. Nim się obejrzałam nie miałam już na sobie szlafroku. Pieścił moje ciało swoimi rękoma,a ja wiłam się z podniecenia. Całował mnie po szyi co bardzo mnie podniecało, zresztą jego też co było widać po jego przyjacielu. Zdjął ze mnie majtki i stanik. Zaczął całować mnie po brzuchu aż do piersi kończąc na moich ustach. 
- Oh,Zayn...- szepnęłam.- Co Ty ze nną robisz ?!
-Ciii...-powiedział cicho zatykając mi buzie ręką. Jego bokserki leżały już na ziemi,a ja byłam zbyt nieśmiała by spojrzeć tam w dół. Położył się na mnie i całował jak oszalały, nasze języki toczyły wojnę,a jego przyjaciela dobrze czułam ba swoim brzuchu. Był wielki i twardy, nigdy czegoś takiego nie czułam! Podniecało mnie to jeszcze bardziej i to tak,że nie mogłam wytrzymać kiedy poczuję go w sobie. Seks to normalna sprawa, chociaż czuję się jakbym była jakąś nimfomanką ! Jednym ostrym ruchem poczułam go w sobie. 
- Ah!- jęknęłam z bólu. Wchodził we mnie głębiej i głębiej, a ja czułam taką rozkosz jak nigdy. Cicho pojękiwałam,tak żeby nie za bardzo mnie słyszał, nie chciałam wyjść na idiotkę. Gdy zaczął poruszać się coraz szybciej ja nagle rozpadłam się na milion małych kawałków. Było mi tak dobrze.... Zayn za chwilę zwolnił więc wiedziałam,że oboje poczuliśmy to "szczęście". Wyszedł ze mnie i położył się obok przytulając mnie do siebie. 
- kocham Cię mała...- wyszeptał. 
- Ja ciebie też..- odpowirdziałam mu, a nim zdążyłam cokolwiek zrobić spał jak dziecko , więc nie zostało mi nic innego jak przytulić swojego mężczyznę i spać razem z nim. 






_______________________
Oto i rozdział 109! 
Jesli macie jakis pomysł na to co moze sie wydarzyć dalej piszcie w komentarzach :* bede pisac częściej i postaram sie o dłuższe rozdziały tak jak te na początku <3 
Dziekuje ze jeszcze tu jestescie, myslalam ze juz nikogo nie bedzie i blog przestanie istnieć... :( 
Dzięki ze czepiacie i ze sie cieszycie ! To dla mnie wiele znaczy... 
Miłego weekendu majowego ! :* 

środa, 30 października 2013

Rodział 108 cz.II



* Oczami Harry'ego * 


Nie zdawałem sobie sprawy z tego co zrobiłem.. 
Przecież kobieta mojego życia właśnie się wyprowadziła i zerwała nasze zaręczyny zabierając nawet moje dzieci. Może ja faktycznie powinienem ze sobą coś zrobić ?! Łzy same cisnęły mi się do oczu. Miałem w sobie trochę nadziei , że może mimo wszystko ułoży się nam to wszystko,że jednak będziemy razem,a ślub dojdzie do skutku. Teraz już nie byłem niczego pewien. Nawet jeśli nie będziemy razem to co z dziećmi? Będą miały niepełną rodzinę, a tego nie chciałem .. Chciałem im zapewnić dobrobyt, normalne dzieciństwo i oboje rodziców , których ja nie miałem.. Nie da się opisać tego jak się teraz czuję. Normalnie jak zwykły śmieć, skurwiel! inaczej siebie teraz nazwać nie mogę , nie po tym co Claudia ode mnie usłyszała. Zayn siedział obok mnie i nic nie mówił . Co miał powiedzieć? Dobrze wiedziałem co o mnie myśli. 
- Jestem zwykłym dupkiem.- przemówiłem wyrwany z zamyślenia.
- Nie mów tak . - odpowiedział Zayn patrząc w okno. 
- Dobrze wiem,że myślisz teraz o mnie to samo ! Kto normalny by tak teraz o mnie nie pomyślał. - westchnąłem wstając z kanapy . 
- Gdzie idziesz? - spytał lekko przerażony.
- Do barku po jakąś wódkę. - rzuciłem od niechcenia i poszedłem przed siebie. Wyjąłem z barku wódkę po czym poszedłem do kuchni po dwie szklanki.  Wróciłem do pokoju, Zayn patrzył na mnie i na to co robię. 
- Pijesz?- spytałem.
- Jestem autem, nie bardzo mogę. - odpowiedział poprawiając się na łóżku. 
- Wracasz do Ally dzisiaj? Przecież możesz zostać. -mruknąłem nalewając do szklanki wódki. Szklanka była w połowie pełna. Nie potrzebowałem nic do zapicia bo po co ? Skoro jestem takim skurwysynem mogę też napić się wódki bez popicia.
- Jutro rano muszę jechać do Bradford . Nie uciekaj w alkohol stary. - popatrzył z lekką pogardą.
- Proszę Cię , chociaż Ty nie dawaj mi dzisiaj żadnych rad , nie umoralniaj mnie i daj w spokoju zapić problemy. Zdrowie!- przechyliłem szklankę i poczułem tą gorycz w gardle . Wypiłem wszystko i nalałem sobie jeszcze raz połowę szklanki. Szklanka Zayn'a z wódką stała nietknięta więc wraca do Ally. To będzie dobry moment posiedzieć, przemyśleć co mam zrobić.. Wolałem zostać sam,ale nie chciałem go urazić wypraszając go z domu. Wiedziałem,że chce dla mnie dobrze,że nie chce żebym został sam,ale ja tego potrzebowałem.
- Wiesz Zayn myślę,że Ally Cię potrzebuje teraz.. Jedź do niej ,dopiero co zaczęliście być razem. - wymusiłem uśmiech.- Ja bez problemu sobie poradzę, pomyślę i w ogóle . - dodałem pospiesznie.
- Ale Tobie przychodzą głupie pomysły jak zostajesz sam.. - westchnął patrząc w moje oczy.- nie chcę żebyś sobie coś zrobił.
- Zayn nie jestem głupi. Mam dzieci .- posłałem mu ciepły uśmiech. - Idź już. - dodałem cicho.
Zayn przewrócił oczami i wstał z kanapy. Zaczął szukać kluczyków od auta i przeraźliwie na mnie spojrzał.
- Ally wzięła auto.- przypomniałem mu.
- No tak.. Czyli jesteś skazany na moje towarzystwo mimo,że chciałbyś zostać sam.- usiadł z powrotem na kanapie.
- Weź moje auto.-uśmiechnąłem się  i wypiłem szklankę wódki krzywiąc się. - kluczyki są na komodzie przy wyjściu. - dodałem pospiesznie. Zayn zrobił tak jak mu kazałem. Pożegnaliśmy się i tyle go widziałem. Nareszcie będę mógł zostać sam bez żadnego problemu,że nie można mi czegoś tam bo jest Zayn. Poszedłem do pokoju gościnnego , w  którym spałem. Z szafki wyciągnąłem saszetkę w której była kokaina. Zszedłem na dół. Pilotem zasłoniłem wszystkie okna i wysypałem zawartość na stolik. Wyciągnąłem kartę do bankomatu i starannie zrobiłem sobie małą kreskę.
- To nic takiego.- powiedziałem sam do siebie , skręciłem pieniążek w rulon i wciągnąłem do nosa biały proszek. Ale ulga.. Nieco poszczypało,ale przestało. Wypiłem szybko trochę wódki,żeby zapić ten smak. Teraz już mogłem poradzić sobie sam z problemem. A może moim problemem jest ćpanie? Nie raz przyszedłem do domu naćpany. Na szczęście Claudia nigdy nie rozpoznała po mnie , że ćpam. Po imprezie z okazji narodzin dzieci weszło mi w nawyk wciągnięcie jednej kreski dziennie. Tak na odprężenie. Teraz widzę,że te problemy między mną a Claudią są przez to,że ćpam. Ale nie mogę się przyznać ! Nie mogę jej powiedzieć,że od dłuższego czasu od tak wciągam sobie koke! Wtedy nasze szanse na związek będą marne , nie wróci do mnie i nigdy już nie zobaczę dzieci. Kokaina robiła swoje. Czułem się świetnie, nie martwiłem się o nic , starałem się nie myśleć o niej , o tym co powiedziałem , jakim jestem debilem,że ją straciłem. Miałem tylko nadzieję,że mimo wszystko między nami będzie jak dawniej,że nasza miłość znowu będzie nie do pokonania... Poszedłem na górę do naszej sypialni. Wszedłem ostrożnie i spojrzałem na łóżeczka moich maleństw. W sypialni unosił się zapach maleństw i perfum Claudii. Byłem bezsilny , nie mogłem teraz nic zrobić choćbym bardzo chciał! Położyłem się na łóżku i zacząłem płakać.. Na łóżku leżał kocyk Alex'a. Przytuliłem się do niego i zacząłem beczeć dosłownie jak małe dziecko .. Chcę żeby byli tu teraz ze mną,żebym mógł przytulić ich wszystkich , pocałować Claudię. Ona i dzieci są dla mnie wszystkim, bez nich nie dam rady i to jest pewne . Wyciągnąłem z kieszeni telefon. Miałem nieodebrane połączenie od mamy i mamy Claudii więc to jest pewne,że wiedzą już wszystko! Jestem przekreślony już w oczach wszystkich niezależnie od tego czy to moja rodzina czy rodzina Claudii. Wszedłem w galerię i przeglądałem zdjęcia moje Claudii i dzieci.
-Tak cholernie tęsknię..- powiedziałem łamiącym głosem. - Zadzwonię do niej.- wybrałem numer Claudii i czekałem aż usłyszę jej głos w słuchawce. Niestety po trzecim sygnale straciłem nadzieję na to,że odbierze.
- Cześć Harry.- usłyszałem jej cichy głos.
- Claudia.. wróć !! - krzyknąłem płacząc . - Nie dam rady bez Ciebie żyć .. bez Ciebie , bez dzieci...
- Harry to nie jest rozmowa na ten czas..-westchnęła.- Dzieci już śpią , wszystko jest wporządku. Jeśli będziesz chciał je zobaczyć daj znać to gdzieś się umówimy.- dodała.
- Claudia ja chcę żebyś wróciła... Chcę się umówić z Tobą w naszym domu,ale już na zawsze.-łzy spływały mi po policzkach.
- Harry to nie ma już sensu.. Po prostu się zmieniłeś. - powiedziała łamiącym głosem. Cisza w słuchawce dała odczuć to,że płacze . - Ekhm , od tej pory łączą nas sprawy tylko dzieci, o nas już nie rozmawiajmy. - dodała płacząc.
- Claudia proszę nie płacz..- westchnąłem. - Ja .. ja po prostu muszę z Tobą porozmawiać , muszę Ci o czymś powiedzieć. - musiałem jej powiedzieć o kokainie. Nie mogłem tego tak zostawić. Nie mogłem żyć w kłamstwie.
- Powiedz mi teraz..- powiedziała ciągając nosem.
- Claudia bo ja... ja..- nie wiedziałem jak jej to powiedzieć.. bałem się. - ja ćpałem. - cisza w słuchawce. Nie wiedziałem czy się rozłączyła, czy może nie wie co ma powiedzieć. - Twój kurwa idealny Harry wciągał krechy i przychodził do domu !! - krzyknąłem płacząc.
- Trzymaj się Harry. - rozłączyła sie. Co ja teraz zrobię?! Rzuciłem telefonem o ścianę. Nie wiedziałem czy działa czy nie , mało mnie to obchodziło. Nie mogłem zostać w domu . Musiałem wyjść, wyżyć się! Zamówiłem taksówkę żeby zawiozła mnie do Londynu. Wziąłem kurtkę, klucze i wyszedłem przed dom. Taksówka była po 10 minutach , a gdy już do niej wsiadłem nie mogłem się doczekać, aż w końcu się na czymś wyżyję .

W Londynie nie bardzo wiedziałem co mam robić. Poszedłem do klubu . Tam w łazience wciągnąłem jeszcze jedną kreskę i wyszedłem na parkiet. Na barze pracował mój kolega . Przywitałem się z nim i zamówiłem setkę szkockiej. Dzisiaj musiałem się napić, nie przeżyję tego na trzeźwo. Dziewczyny przyczepiały się do mnie jak lep na muchy. Nie miałem ochoty  z żadną dziś rozmawiać , miałem Claudię , nie mogłem zrobić nic głupiego bo kocham tylko ją. Czułem się już dobrze wstawiony , a kokaina wzmocniła działanie szkockiej i wódki. Powoli zaczynał mi się urywać film..



* Oczami Claudii *


Postanowiłam powiedzieć mamom o tym co się wydarzyło. Przykro mi,że tak wyszło,że ze ślubu nic nie wyjdzie... Bardziej przykro było mi  z nazwania mnie suką i wypominania wszystkiego.. Kochałam go. Kochałam go tak cholernie,że oddałabym za niego życie. Czy to było za mało? Dzieci już spały , na szczęście w hotelu mieli łóżeczka więc spokojnie wstawili mi je do pokoju. Rozważałam nad propozycją przyjazdu do mamy, chociaż wiem,że Harry będzie mnie tam szukał. Dlaczego i po co to robi skoro między nami nic nie ma ? Dodatkowo ćpa! Tego mu nie wybaczę nigdy. A ja głupia nawet nie rozpoznałam,że jest pod wpływem czegokolwiek.. Jego telefon zrujnował całą moją psychikę. Leżałam w łóżku i płakałam. Nawet gdybym nie chciała płakać łzy same leciały z oczu. Przecież było tak pięknie .. Nasza miłość była wzorem dla innych , nie zawsze,ale była. A teraz? Zostałam sama , bez mojej miłości. Kocham go , nigdy nie przestanę. Łączą nas dzieci i tylko tyle. Nie mogę z nim być, nie po tym co zrobił , jak mnie nazwał . Jak on w ogóle mógł ćpać ,a  później przychodzić do domu? Dla mnie to jest niezrozumiałe.. Anne i mama o tym nie wiedzą i się nie dowiedzą, aż taka nie będę żeby im o tym powiedzieć. Moje uczucie w jego stronę nie gaśnie, ale ja już nie widzę szans dla tego związku. Nie ufam mu , a zaufania tak łatwo nie da się odzyskać.. Wiem,że będę tęsknić,ale myślę,że sobie poradzę. Boję się tylko,że jeśli będę go widywać będzie coraz gorzej. Bo jak zapomnę? nie da się zapomnieć o kimś kto jest ojcem Twoich dzieci , kogoś kogo kochasz całym swoim sercem,ale jeśli ta osoba zawiedzie po raz kolejny nie da się po prostu z nią być. Mam tylko nadzieję,że kiedyś zapomnę chociaż o tym wielkim uczuciu jakim go darzyłam . Nigdy nie przestanę nic do niego czuć , mamy razem dzieci . Siedziałam sama jak kołek. Ally przyjechała na chwilę sprawdzić jak się czuję i pojechała do domu. Cieszę się,że związek jej i Zayn'a jednak dalej istnieje. Życzę im tak wielkiej miłości jaką dalej do siebie pałają. Spojrzałam na zegarek . Była dokładnie 23:40 . Pomyślałam,że już trzeba iść spać jeśli chcę rano jechać do mamy. W końcu może odpocznę , a Harry nie będzie mnie szukał i nękał.


O 6:00 mój ukochany synek zgłodniał . Dziwiłam się,że całą noc mogłam przespać spokojnie bo moje maleństwa się nie budziły. Wyjęłam go z łóżeczka i dałam mu do buzi sutek. Mały jadł i jadł jak szalony , ale w końcu po kimś musiał to mieć więc Alex poda sie na Niall'era bez dwóch zdań. Gdy już się najadł standardowo podniosłam go żeby mu się odbiło. Położyłam go na łóżku bo teraz nadszedł czas na Darcy. Moja piękna kruszynka zaczęła się uśmiechać ! Niestety nie wiem czy tylko jednorazowo sie uśmiechnęła czy może już cały czas będzie się uśmiechać.
Po nakarmieniu mojej wspaniałej dwójki zaczęłam do nich gadać jak to zwykle mamy gadają do swoich pociech. Stwierdziłam,że o 7 wyjadę z hotelu prosto do mamy. Walizki i tak były spakowane więc miałam już mniej roboty. Modliłam się jedynie o to żeby Harry mimo wszystko tam nie przyjechał. Nie chciałam na razie go widzieć,rozmawiać.. Poszukałam ubranek dla Darcy i Alex'a po czym ubrałam moje dzieciaczki i zeszłam z nimi na dół. Zapłaciłam za pokój w hotelu i poszłam do auta. Życzliwy pan z obsługi zaniósł mi walizki pod sam samochód co znacznie ułatwiło mi poradzenie sobie z walizkami i dziećmi .
Wyjeżdżałam spod hotelu i.. zobaczyłam Harry'ego !! Co on robił o tej godzinie na mieście ?! Nie wierzyłam własnym oczom, że on tu jest. Może mnie szukał? Albo Ally mu powiedziała gdzie jestem?! Nie miałam pojęcia. Najbardziej prawdopodobną sytuacją było jego wyjście na imprezę, napicie się alko naćpanie kokainą czy jakimś innym gównem. Musiałam schować się gdzieś szybko bo jeszcze by mnie zobaczył ! Wycofałam auto do tyłu omało nie stukając w drugie. Szkoda,że koleś z auta zatrąbił i Harry popatrzył w moją stronę . Nie wiedziałam co zrobić więc szybko schyliłam głowę i wyłączyłam silnik. Miałam nadzieję,że tu nie przyjdzie niestety się myliłam. Wychyliłam powoli głowę, a on patrzył na mnie. Przekręciłam szybko kluczyk i zamknęłam drzwi . Harry szybkim krokiem podszedł do mojego auta. Wyglądał strasznie . Widać było jego zmęczenie..
- Otwórz drzwi ! - krzyknął . Zaczęłam się go bać . W końcu mógł być naćpany, a dodatkowo mógł pić jeszcze alkohol więc mógł zrobić coś mi lub dzieciom.
- Nie.- powiedziałam stanowczo.
- Claudia otwieraj te drzwi ! - zaczął walić po oknie. Alex i Darcy zaczęli płakać , wiedziałam,że muszę stąd uciec jak najszybciej bo on teraz może być nieobliczalny.
- Daj mi spokój ! - krzyknęłam .- Odsuń się bo chcę jechać . - dodałam pospiesznie.
- Claudia kocham Cię , porozmawiaj ze mną do jasnej cholery ! - nie dawał za wygraną. Odpaliłam auto , Harry się odsunął, a ja uciekłam od niego. Jechałam,a łzy same spływały po moich policzkach. Wiedziałam,że w tym stanie nie mogę prowadzić, ale musiałam jak najszybciej wyjechać z Londynu bo mogł mnie znaleźć wszędzie . Na pewno się domyśla,że jadę do mamy i jeszcze dziś go tam zobaczę. Miałam nadzieję,że mimo wszystko da spokój na razie i spotka się ze mną za jakiś czas kiedy wszystko przemyślę. Dzieci przestały płakać więc to był jedyny plus tej całej chorej sytuacji spod hotelu. Jestem w totalnej rozsypce.. Trasę będę kontynuowała, a dzieci pojadą ze mną. Harry też jedzie w trasę więc nie będzie szans na to,żeby on się nimi zajął .



Wjeżdżałam właśnie na podwórko mojego rodzinnego domu. Miałam nadzieję,że mama nie będzie zadawała zbędnych pytań i odpuści chociaż dzisiaj umoralnianie i przekonywanie,że zrobiłam źle bo mamy dzieci.. One mają obojga rodziców,ale nie muszą mieć ich razem w domu. Da się to wszystko pogodzić póki są małe i nie rozumieją co się dzieje wokół nich. Mama stała już przed drzwiami. Gdy zaparkowałam auto podeszła by wziąć jedno ze swoich wnucząt.
-Cześć mamo ! - uśmiechnęłam się i ją pocałowałam.
- Jak moje maleństwa? - spytała uradowana.
- Bardzo dobrze ! - zaśmiałam się .
- Chodź do środka zjemy śniadanie. - uśmiechnęła się i wzięła fotelik z Darcy, a ja wzięłam Alex'a . Dzieci słodko spały, a ja i mama zaczęłyśmy konsumować zrobione przez nią śniadanie.
- I co teraz z wami będzie?- spytała biorąc do ręki łyżkę.
- Nic. - odpowiedziałam sucho. Nalałam do szklanki soku i upiłam łyk.
- Jak to nic?!- uniosła się. - Macie dzieci do jasnej cholery. - dodała z chrząknięciem.
- Spokojnie. Będziemy się wymieniać, a teraz pojadą ze mną w trasę po Wielkiej Brytanii .
- Claudia Ty oszalałaś! Dopiero urodziłaś i już chcesz wznowić karierę?
- Mamo! To nie jest średniowiecze. Są nianie , a ja nie jestem cały dzień na scenie tylko 2-3 godziny.
- Nie dziwię się,że Harry tak zareagował. - skarciła mnie spojrzeniem. - Harry ma rację co do Twojej kariery. On chociaż stawia na dzieci i ich przyszłość. Nie dość,że on w trasie to jeszcze Ty. Jak one mają mieć oboje rodziców?! - wrzasnęła. - Z nikim nie było Ci tak dobrze jak z nim, zepsułaś coś co było piękne.
- Piękne ?! Twój jakże zajebisty Harry wciąga kokainę ! Dalej twierdzisz,że jest takim dobrym tatusiem?!- wrzasnęłam i rzuciłam widelcem. Wstałam od stołu zabierając dzieci .  Mama siedziała przy stole i nic nie mówiła. Wyszłam nie żegnając się z nią , wsadziłam dzieci do auta i odjechałam. Wszyscy biorą stronę Harry'ego jaki to on jest cudowny! Szkoda,że nie wiedzą,że ćpa jak nienormalny.
Musiałam znaleźć sobie jakieś miejsce dla siebie i dzieci. W trasę miałam ruszać zaraz po dacie naszego ślubu więc jeszcze trochę mi zostało na znalezienie jakiegoś małego mieszkania dla mnie i dzieci. Na razie wystarczy małe dwupokojowe mieszkanie, a później znajdę coś innego w miarę zasobów finansowych. Nie miałam ochoty teraz patrzeć na nich wszystkich , a tym bardziej z nimi rozmawiać. Po prostu szlag mnie trafia jak o nich myślę i ich podejściu w moją stronę..





````````````````````````````

aaaaa w końcu miałąm czas napisać drugą część . Będę starała się dodawać coś systematycznie,ale nic nie obiecuję bo czasami jest na prawdę ciężko.
Wiem,że jesteście trochę źli,ale mam nadzieję,że nie aż tak bardzo ! :(

buziaki!